05. Irina jest, była i będzie!

Dni mijały, a ja nie mogłam zapomnieć o incydencie z imprezy Crisa. Bardziej niż o samym pocałunku, który zostawił na moich ustach, myślałam o tajemniczej dziewczynie, która prawdopodobnie nas na nim przyłapała. Pogrzebałam w sieci (aczkolwiek nie musiałam długo szukać) i dowiedziałam się, że ową dziewczyną była Irina Shayk, jego narzeczona.
Cała ta sytuacja nie dawała mi spokoju. Z jednej strony nie powinnam była się przejmować, bo to nie ja go pocałowałam, nie ja tego chciałam i w zasadzie w ogóle nie powinnam czuć się winna. Jednak coś sprawiało, że miałam potworne wyrzuty sumienia! Mogłam zniszczyć ich związek – choć to Cristiano go niszczył za każdym razem, kiedy Irina opuszczała Madryt. Musiałam się uspokoić i zapomnieć o całej tej sytuacji. Media milczały na ten temat, sporadycznie pisano o kolejnych romansach Gwiazdora, których w żaden sposób nie potwierdzano. Nie piśnięto nawet słówkiem o zerwaniu zaręczyn. Cieszyło mnie to, ale z drugiej strony bardzo chciałam się dowiedzieć, jak potoczyły się losy tej dwójki po moim wyjściu z imprezy. Nie mogłam zapytać dziewczyn, ani Gonzalo, bo zaraz zaczęłyby się domysły, plotki i głupie komentarze z ich strony.
Boże, dlaczego ja się tak tym wszystkim przejmuję?
Odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania przyszyły szybciej niż sądziłam, bowiem już tydzień później w moim mieszkaniu znów pojawił się Cristiano. Na moje nieszczęście byłam sama. Dziewczyny pojechały ze swoimi chłopakami do kina, a ja nie chcąc zostać przyzwoitką, postanowiłam zostać w domu i trochę się pouczyć.
Piłkarz rozsiadł się na krześle w kuchni i ze znudzoną miną kartkował moje podręczniki. Zaproponowałam mu coś do picia, na co odparł tylko, że wszystko mu jedno. Coś go trapiło. I skoro specjalnie się z tym nie krył, skoro zauważyłam to nawet ja, czyli osoba całkowicie mu obca, to musiało być coś na rzeczy. Chciałam zadać mu pytanie odnośnie samopoczucia, tata zawsze powtarzał mi, aby pomagać ludziom, ale miałam wewnętrzną blokadę przez którą nie mogłam się przebić. Sumienie mówiło mi, że Cristiano nie zrozumie moich intencji, pomyśli, że się wtrącam, a wówczas wyniknie z tego nieprzyjemna sytuacja, której za wszelką cenę chciałam uniknąć.
- Strasznie to trudne – powiedział nagle, kartkując kolejne książki. – Po co ci to?
- Chcę zostać znawcą sztuki. Wykształcenie w dzisiejszych czasach jest bardzo ważne. 
- Mam nieco inne zdanie na ten temat – rzekł, zamykając książkę.
- Bo masz talent i zarabiasz nim na życie. Być może właśnie dlatego nie interesuje cię przyszłość. Pieniądze, które zarobiłeś do tej pory z pewnością wystarczą ci do końca życia. Zapewne pożytek z nich będzie miała cała twoja rodzina. A ja, zwykły śmiertelnik, będę każdego dnia walczyć o swoje „być albo nie być”.
- Dlaczego mnie atakujesz? Nic złego nie powiedziałem.
- Słucham? – Rzeczywiście za ostro zareagowałam. – Oj, przepraszam cię, tak mi się wyrwało – powiedziałam, zatykając buzię dłonią. Zrobiło mi się strasznie głupio.
- Daruj sobie. Dobrze wiem jakie masz o mnie zdanie – odparł, upijając łyk wody, którą mu podałam. Bacznie mi się przyglądał, lecz ja uciekałam wzrokiem po ścianach kuchni. Wszystko po to, aby nasze spojrzenia się nie spotkały, bo mogłam zatracić się w jego pięknych, czekoladowych oczach. – Wszyscy myślicie, że skoro jestem przystojny, bogaty i dobrze gram w piłkę, to jestem zakochanym w sobie bucem.
- A nie jest tak?
- Nie – wyszeptał, nachylając się nad stołem, przez co był bardzo blisko mnie. Poczułam jakieś dziwne deja vu, gdyż ostatnim razem, kiedy siedzieliśmy przy tym stole, sytuacja wymknęła się spod kontroli. – Ja też mam uczucia – dodał, gładząc moje blond loki. – Jestem wrażliwym chłopakiem.
Wszystko – moja dusza, moje ciało, mój umysł, mówiło mi, aby się z tego jakoś wywinąć, aby uciec do łazienki, pokoju. Gdziekolwiek! Nie mogłam pozwolić sobie, ani przede wszystkim Cristiano, na tego typu zabawy! Ja nie mogłam zakochać się w Gwiazdorze, a on we mnie. Przecież ma dziewczynę, każde z nas ma swoje życia, swoje światy, które tak potwornie się od siebie różnią.
- Cristiano, ja… - powiedziałam, odsuwając się od niego. Zrobił zrezygnowaną minę i opadł na oparcie krzesła. Unosząca się w powietrzu chemia zniknęła, bo kiedy otworzyłam okno zrobił się przeciąg i wszystkie feromony odleciały.
- Przyszedłem pogadać – rzekł. Zastanawiało mnie, o czym może chcieć pogadać ze mną najsławniejszy piłkarz tego globu. Wówczas przypomniałam sobie, że przecież widziała nas Irina. A może jednak nie widziała, i chce poprosić mnie o milczenie? Tak, to bardzo w jego stylu. – Właściwie to nie wiem od czego zacząć, Asiu.
Wow, znał moje imię. A to ci niespodzianka!
Cristiano stanął blisko mnie, tuż przy oknie. Czułam zapach jego wody kolońskiej. Musiałam przyznać, że bardzo spodobała mi się ta woń. Była intensywna i seksowna, dokładnie taka jak on.
- To, co teraz powiem, może wydać ci się szokujące i zapewne sobie pomyślisz, że żartuję, czy coś w ten deseń… Musisz wiedzieć, że bardzo często o tobie myślę – rzekł, łapiąc mnie za ramiona. Jego twarz niebezpiecznie zbliżała się w moją stronę. Znów spanikowałam! Znów musiałam to przerwać, ale kiedy przypomniałam sobie słodki smak jego pocałunków, to tak mocno za nim zatęskniłam, że nie mogłam. Po prostu nie mogłam się odsunąć! – Jeszcze żadna dziewczyna tak bardzo nie zakręciła mi w głowie jak ty. Dlaczego?
Jeśli to było pytanie do mnie, to chyba nie oczekiwał na nie odpowiedzi. W tej chwili on mnie pyta, dlaczego mu się podobam? W takiej chwili, kiedy ja nie myślę o niczym innym, jak o jego malinowych ustach?
- Dałabyś się zaprosić na kolację? – zapytał, niemalże szeptem, budując tym samym niesamowicie sensualną atmosferę, którą przesiąkałam od stóp aż po czubek głowy. Byłam tak rozpalona, że do głowy zaczęły przychodzić mi, co najmniej dziwne myśli.
Kolacja, kolacja…
Gdyby to tylko ode mnie zależało, to poszłabym na nią choćby zaraz, aczkolwiek było dopiero południe. Ale musiałam zmusić mój mózg do myślenia, musiałam zmusić go, aby powrócił na swoje miejsce, podłączył wszystkie swoje kabelki i zaczął racjonalnie myśleć!
- Cris… A Irina? – zapytałam, głośno przełykając śliną, a następnie zwilżając językiem zaschnięte usta. Gwiazdor zrobił to samo, poczym cwanie się uśmiechnął.
- Irina, Irina… Irina jest, była i będzie. Nie myślmy o niej.
Jedno jego zdanie spowodowało, że mój mózg przypomniał sobie, czym jest myślenie. Irina była, jest i będzie. BĘDZIE! A to znaczy, że skoro ona będzie, to Asi – niestety – NIE BĘDZIE!
- Nie można mieć wszystkiego – powiedziałam, odsuwając się od niego i siadając na wcześniej zajmowanym przeze mnie krześle. Cały czar prysł! Po raz kolejny moje zdanie na temat Crisa się potwierdziło. – Zapewne jesteś już przyzwyczajony do tego, że możesz sobie wszystkich podporządkowywać. Jesteś jak marynarz- masz dziewczynę w każdym porcie. Ale mnie mieć nie będziesz. Nie jestem pierwszą lepszą, jasne? A teraz idź już, bo mam dużo nauki.
- Żartujesz? – zapytał zdziwiony. Patrzenie na jego rozdziawioną buzię sprawiało mi ogromną przyjemność. – Nie chcesz się ze mną umówić? Nie chcesz mieć tego? – rzekł, wskazując na swoją twarz oraz umięśnione ciało.
- Mam inne priorytety. A poza tym nie jesteś w moim typie – powiedziałam, na co Cris tylko prychnął. Ściągnął z oparcia swoją skórzaną kurtkę i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Ups, czyżby pierwszy raz dostał kosza?

Moja praca w bibliotece przebiegała bezproblemowo. Bardzo mi się tam podobało. Przychodziło tam wielu młodych ludzi, którzy byli niezwykle sympatyczni. Początkowo przymykali oko na moje potknięcia i wszelkie niedociągnięcia, stali goście starali mi się w jakiś sposób pomagać, abym nie gubiła się w gąszczu półek z książkami. Z czasem nauczyłam się wszystkiego i wówczas znałam całą bibliotekę jak własną kieszeń. Nawet udało mi się dostać kilka pochwał od kierowniczki. Była zadowolona, że czytelnicy wyrażają o mnie pochlebne zdanie, i że tak szybko zaaklimatyzowałam się w nowym miejscu.
Pośpiesznie wpisałam godzinę swojego wyjścia do księgi i chwyciwszy torebkę wybiegłam z biblioteki, aby pobiec na pobliską ulicę Gran Via, gdzie umówiłam się z Gonzalo. Byłam spóźniona pięć minut, a strasznie nie lubiłam się spóźniać. Sama chciałam, aby szanowano mój czas, więc i ja chciałam szanować czas innych. Tego nauczył mnie tata.
- Cześć, strasznie cię przepraszam  – wydyszałam, dając mu dwa buziaki w policzki. – Mam nadzieję, że nie czekasz zbyt długo.
- Pierwszy raz widzę, aby ktoś tak się przejmował pięciominutowym spóźnieniem. Opanuj się, kobieto – zaśmiał się. – Zamówiłem ci wodę z cytryną, może być?
- Idealnie – odparłam, zajmując wolne krzesło. Pogoda była bajeczna, więc miło było napić się czegoś zimnego na świeżym powietrzu, w towarzystwie osoby, którą się lubi. – Po co chciałeś się spotkać?
- A to musi być jakiś powód, aby dwójka znajomych się spotkała?
- No… nie, ale myślałam…
- Nie myśl za wiele, Asiu. Nie wszyscy ludzie są interesowni.
- Wiem, przepraszam.
- I przestań mnie wreszcie przepraszać – zaśmiał się.
Musiałam przyznać, że popołudnie spędzone z Gonzalo było naprawdę urocze. Nigdy nie miałam zbyt wielu przyjaciół w osobie płci męskiej, bo zawsze wydawało mi się, że to prowadzi tylko do jednego. A ja nie byłam najlepsza w te klocki, zresztą mój jedyny chłopak – Aleksander – mógłby coś na ten temat powiedzieć. Dlatego też wolałam unikać bliższych kontaktów z mężczyznami. Jednak co do Gonzalo się pomyliłam, bo on widział we mnie jedynie przyjaciółkę, i dzięki temu zaczynałam wierzyć w przyjaźń damsko-męską.
- I wtedy moja mama weszła do pokoju i zobaczyła te wszystkie plakaty wiszące w moim pokoju. Złapała się za głowę i kazała mi to wszystko natychmiast posprzątać. Pogroziła palcem i zagroziła nawet karą – zaśmiał się siarczyście Gonzalo, opowiadając mi historię ze swojego dzieciństwa. – Moja mama jest kapitalna. Na pewno by cię polubiła. Szkoda, że mieszka w Argentynie.
- Ale widujecie się?
- Oczywiście. Jeżdżę do domu w każde święta oraz w wakacje. Rodzina jest dla mnie najważniejsza.
- Mam podobnie. Też wybieram się na Boże Narodzenie do taty. Muszę go odwiedzić.
- Pipta! – Za swoimi plecami usłyszałam melodyjny, żeński głos. Odwróciłam się i ujrzałam zmierzającą w naszym kierunku wysoką brunetką. Dopiero, kiedy podeszła bliżej rozpoznałam w niej Irinę!
O Matko Boska, i co teraz?!
- Cześć, Pipa – przywitała się, całując chłopaka w policzki. – Co słychać? Ostatnio nie mieliśmy okazji zamienić ze sobą nawet jednego słowa. Mogę się przysiąść? – zapytała, wskazując na wolne krzesło.
- Jasne, jasne, siadaj. U mnie wszystko w porządku. Relaksuję się przez wyjazdem do Walencji. Jutro mecz. A co u ciebie? Słyszałem, że byłaś w Paryżu.
- Tak, miałam pokaz, ale na szczęście już wróciłam. Nie przepadam za Francją.
- Nie powtarzaj tego Karimowi – zaśmiał się, a dziewczyna mu zawtórowała.
- Za kilka dni jadę do Kenii. Zmęczona jestem tym wszystkim. Chyba potrzebuję urlopu.
- Niebawem święta, więc na pewno pojedziecie z Crisem na Maderę czy coś. – Kiedy tylko Gonzalo wspomniał o swoim przyjacielu, Irina posłała mi srogie spojrzenie, aczkolwiek zatuszowała je słodkim uśmieszkiem. Nie wzbudziła żadnych podejrzeń u Argentyńczyka, natomiast ja przeraziłam się nie na żarty! – Czy wy się w ogóle znacie? – rzekł nagle Gonzalo, przypominając sobie o mojej obecności. – To Irina, dziewczyna Cristiano, a to Asia, moja znajoma.
- Miło mi – powiedziała.
- Muszę skoczyć do toalety. – Gonzalo wstał od stołu. – Wracając kupić ci coś do picia? – zapytał Irinę.
- Może być woda. Muszę dbać o linię – zaśmiała się.
Zostałyśmy same. Początkowo Irina bawiła się swoim telefonem komórkowym, a ja wypatrywałam nadchodzącego Gonzalo. Pragnęłam, aby wrócił do stolika. Jak mógł mnie tutaj zostawić! Ah tak, przecież on o niczym nie wiedział!
- A więc interesujesz się moim Crisem… - powiedziała nagle Irina, w ogóle na mnie nie patrząc.
- Słucham?
- Nie udawaj głupiej. – Nasze oczy się spotkały. Nie sprawiała dobrego ważenia. Na zdjęciach w Internecie wyglądała na sympatyczną, a tutaj była zupełnie inna. Zresztą czemu ja się dziwię. Przecież chodzi o jej faceta – Gwiazdora, którego chciałaby mieć każda. – Widziałam was na tej imprezie.
- To nie tak…
- Nie przerywaj mi. Jestem jego narzeczoną i nie życzę sobie żadnych romansów, jasne? Wiem, że nie jest mi wierny, bo gazety niejednokrotnie donosiły o jego skokach w bok, ale jak staniemy na ślubnym kobiercu to to się skończy. Nie pozwolę, aby dłużej tak mnie traktował – powiedziała stanowczym tonem, zakładając włosy za ucho. – Wyglądasz na miłą i skromną dziewczynę. Nie pasujesz do jego świata. Cris cię skrzywdzi, jeśli będziesz brnęła w jego chore gierki. On potrzebuje mocnej dziewczyny, która zniesie wieczny odstrzał mediów. Ty jesteś za delikatna.
- Ale ja wcale nie miałam zamiaru romansować z Cristiano. Jestem daleka od tego, bo nie przyjechałam do Madrytu, aby spotykać się z mężczyznami.
- Nie ważne po co tutaj przyjechałaś. Cris jest na tyle cwany, że omami cię i nawet nie będziesz wiedziała jak i kiedy. Uważaj na niego, ostrzegam się. Tu już nie chodzi o mnie, ale o ciebie. On cię wykorzysta i porzuci. Będziesz cierpieć i Madryt, który tak ci się podoba – powiedziała, zerkając na moją koszulkę, na której widniał napis „I love Madrid” – przestanie ci się dobrze kojarzyć. Zaufaj mi.
Przez chwilę analizowałam każde słowo, które padło z ust Iriny. Znała Crisa lepiej ode mnie i zapewne wiedziała, co mówi. Ale czy nie było to na pokaz, tylko po to, abym odczepiła się od Gwiazdora? Zresztą nad czym ja się jeszcze zastanawiam? Cristiano to dla mnie zakazany owoc, on jest zajęty, a ja nie mam prawa wchodzić między niego i Irinę. Nie tego uczył mnie tata. Nie chcę go widzieć na oczy, nie chcę się z nim spotykać, nie chcę mieć z nim do czynienia! Koniec i kropka.
- Jestem, dziewczynki – powiedział Gonzao, siadając na swoim miejscu i stawiając przed modelką szklankę z przezroczystym płynem. – O czym rozmawiałyście? Mam nadzieję, że o mnie – zaśmiał się.
- Asi spodobała się moja torebka – powiedziała Irina, pokazując chłopakowi śliczną, kremową torebkę z logo najlepszego dyktatora mody. – Mówiłyśmy o tym jak droga była i o tym, że Asi nigdy nie będzie na nią stać.
A to żmija!
W zasadzie miała rację. Nigdy w życiu nie będzie mnie stać na taką torebkę. Aczkolwiek mogła sobie odpuścić te kąśliwe uwagi.
- No ładna, ładna, nawet bardzo. Podoba ci się?
- Tak, jest bardzo ładna – odparłam, nawet nie patrząc w jego stronę. Musiałam skłamać.
- A kiedy masz urodziny? – zapytał, zanosząc się śmiechem. Niczego od niego nie chciałam, a zwłaszcza takiej torebki, która w gruncie rzeczy nie była w moim stylu.
- Przestań, Pipa! – wtrąciła się Irina. – Kobiety lubią niespodzianki! Niepotrzebna jest okazja, aby sprawić taki prezent ukochanej lub przyjaciółce – dodała z uśmiechem.
Sama nie wiedziałam, o co teraz chodzi tej dziewczynie.
- Dobra Gołąbeczki, będę lecieć – rzekła, wstając. – Trzymaj się, Pipa– dodała, całując w policzek piłkarza. – Miło było. Trzymajcie się!
- Fajna z niej dziewczyna – rzekł Gonzalo, kiedy Irina zniknęła nam z pola widzenia. Upił łyk wody ze swojej szklanki i poprosił kelnera o rachunek.
- Tak, bardzo – odparłam, całkowicie nie przekonana do swoich słów.
- Naprawdę podobała ci się ta torebka? Nie była w twoim stylu.
   - Nie. Powiedziałam tak, aby sprawić jej przyjemność. Chodźmy już, jakoś źle się poczułam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz