04. Ja tak działam na kobiety!

Jeśli kiedykolwiek kierowaliście się w życiu stereotypami, to proszę natychmiast porządźcie to myślenie! Sama złapałam się na tym, że moje wyobrażenie na temat pewnych spraw jest krzywdzące dla innych. A to nie jest fair. Wiadomo, że pewne rzeczy się potwierdzają, ale trzeba pamiętać, że nie każdy Polak to złodziej, nie każdy Arab jest terrorystą, że nie każdy piłkarz kreuje się na zadufanego w sobie ignoranta. Takie właśnie miałam myślenie. Słysząc słowo „piłkarz” przed oczyma stawała mi sylwetka przystojnego, dobrze zbudowanego mężczyzny, szastającego pieniędzmi na prawo i lewo, myślącego tylko o sobie i własnych potrzebach, raczej niewykształconego, aroganckiego i zarozumiałego. Jeśli miałabym powiedzieć o kimś takim coś dobrego, to chyba tylko to, że użyczał swojego wizerunku, aby zwrócić uwagę na akcje charytatywne i cele dobroczynne.
Ale odkąd przyjechałam do Madrytu, a w zasadzie od pamiętnej imprezy, moje myślenie uległo zmianie, gdyż poznałam Gonzalo. Brat Irmy okazał się zupełnym przeciwieństwem ignoranta, którego widziałam, przywołując słowo „piłkarz”. Był sympatyczny, przyjazny, pomocny. Z własnej woli dzwonił, pytał o samopoczucie, zapraszał na kawę i spacery po mieście. Był normalny. Jak każdy inny chłopak, którego mijałam na ulicy. Nie zgrywał supergwiazdy, zawsze zachowywał się przyzwoicie i szarmancko, szanował innych ludzi, dziękował za komplementy i chętnie zamieniał kilka słów z kibicami, którzy zaczepiali go na madryckich ulicach. Być może trochę go wyidealizowałam, bo wiadomo, że miał także wady, ale były one tak niewielkie, w zasadzie niewidoczne, że nie myślałam o nich jako o złych cechach. Dzięki Gonzalo poznałam Madryt. Zabierał mnie wszędzie gdzie chciałam. Nawet do muzeów i na wystawy! Nie każdy chłopak byłby skłonny do takiego poświęcenia.
Z przyjemnością spędzałam czas z nowym kolegą. Klaudia i Irma oczywiście układały swoje własne scenariusze dotyczące naszej zażyłości, ale my z Gonzalo wiedzieliśmy, że to co nas łączyło – o ile w ogóle coś łączyło, bo nie wiedziałam jak to odbiera sam zainteresowany – to tylko i wyłącznie przyjaźń. On zbierał się po nieudanym związku, a ja nie miałam ochoty na żadne miłości. Ale pomimo tego, że się lubiliśmy, to nie mogliśmy codziennie spędzać razem czasu. On miał treningi, mecze, spotkania i wszystkie tym podobne sprawy związane z zawodem, który uprawiał, a ja miałam naukę, na której się skupiałam. W końcu przyjechałam do Madrytu po to, aby zdobyć upragnione wykształcenie.
Właśnie ślęczałam w kuchni nad książkami i pisałam referat dotyczący Diego Velazqueza, hiszpańskiego malarza barokowego, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Miałam nadzieję, że Irma łaskawie wygrzebie się ze swojego łóżka, w którym bawiła się komputerem, i otworzy drzwi natrętowi, ale jakże naiwne było moje myślenie. Z niechęcią wyrwałam się z burzy mózgów, w której tkwiłam od dobrej godziny, i ruszyłam do drzwi. Zdziwiłam się, bo za nimi stał Cristiano Ronaldo! Już nauczyłam się odróżniać niektórych zawodników Realu (wiem, co to jest i ile znaczy w Madrycie), ale Crisa nie trzeba było przedstawiać. I kiedy w myślach stawiałam sobie obok Gonzalo jego właśnie, to nie mogłam uwierzyć, że tak skrajne dwie osobowości mogą się przyjaźnić i razem pracować.
- Tak? – zapytałam. Osobnik ten nie był u nas częstym gościem. Pary razy przyjeżdżał tutaj swoją super bryką, aby zabrać Klaudię na dyskotekę, ale nigdy nie wchodził na górę. Nie znałam go za dobrze, ale z gazet i mediów dowiedziałam się, co z niego za typ człowieka. Jednym słowem – nieprzyjemny!
- No siema! Ja przyjechałem do tej malutkiej… czarnej… no…
- Klaudii. Ma na imię Klaudia.
- Mówię przecież. Jest w domu?
- Nie, jest na uczelni. Może coś przekazać?
- Nie, nie – odparł, wchodząc do środka. – Wczoraj dałem jej moją kurtkę, aby nie zmarzła, a miałem w niej telefon. Potrzebuję go. Mogę się rozejrzeć za swoją zgubą?
- Proszę – powiedziałam, aczkolwiek wcale nie miałam ochoty przebywać w jego towarzystwie. Na szczęście chłopak zniknął w pokoju mojej przyjaciółki, a ja wróciłam do kuchni i swoich książek.
Po chwili wrócił. Usiadł na krześle przy stole i przyglądał się temu co robię z prawdziwym obrzydzeniem. Zapewne nie miał pojęcia o sztuce. Dla niego najważniejsza była jego fryzura i nienaganny strój.
- Jesteś całkiem ładna – powiedział, spoglądając na mnie, a ja zastanawiałam się, o co mu chodzi…
- To komplement?
- Jak najbardziej. Ale coś mi tu nie gra… – Cris opadł na oparcie krzesła, założył ręce na piersi i ciągle wpatrywał się we mnie spod przymrużonych powiek. – Wiem! To te okulary.
Używałam tego przyrządu tylko do czytania. Niestety w młodości miałam wypadek, który uszkodził mi oczy. Od tamtej pory musiałam nosić je na nosie, aczkolwiek nigdy nie były dla mnie żadną przeszkodą czy czynnikiem umniejszającym mi czegokolwiek. Lubiłam swoje, oprawione w grubą, czarną oprawkę, okulary.
Nim się zorientowałam, co siedzący przede mną chłopak zamierza, jego dłonie pojawiły się obok mojej twarzy. Delikatnie i z wielkim skupieniem ściągnął mi z nosa przedmiot, który nie zdobył jego uznania. Patrzył mi przy tym głęboko w oczy, tak głęboko, że po ciele przeszedł mi dreszcz. A kiedy niby specjalnie, niby nieumyślnie, opuszkami palców przejechał po moim policzku, po ciele przebiegło mi stado dreszczy! Mogłabym przysiąc, że kuchnia jakby skurczyła się, a temperatura podniosła się do pięćdziesięciu stopni Celsjusza.
- Zarumieniłaś się – wyszeptał, odgarniając kosmyk włosów z mojej twarzy. – Nie martw się. Ja tak działam na kobiety.
- Asia, masz może…? – Nagle do kuchni wbiegła Irma. Jak oparzona odskoczyłam od piłkarza i pośpiesznie nałożyłam na nos okulary. Spojrzałam na współlokatorkę, która tylko uśmiechała się zadziornie, zapewne wyobrażając sobie Bóg wie co! – O, Cristiano! Nie wiedziałam, że przyszedłeś.
- Na chwilę, po kurtkę – odparł, wstając i wychodząc. – Trzymajcie się!
- Odbijasz koleżance chłopaka? – zapytała ze śmiechem, siadając na miejscu, które kilka sekund temu należało do Crisa. – Proszę, proszę… Cicha woda brzegi rwie! – śmiała się.
- O czym ty mówisz? Po prostu… Coś mi wpadło do oka.
- Tak, tak, wiem co widziałam. Mnie nie oszukasz. Podoba ci się?
- Co?
- Wszystkim się podoba. Jest taki przystojny… Wiele bym dała, żeby mieć takiego faceta, ale niestety dla mnie jest nieosiągalny. W zasadzie to mam Angela, ale to nie to samo. Cristiano to Cristiano – westchnęła.
- Cześć wam. – Do domu wróciła Klaudia. Miała uśmiech od ucha do ucha i miałam przeczucie, że nie jest to spowodowane pracą domową czy referatem, który musiała napisać. Od razu zapytałyśmy ją o przyczynę tej radości. Usiadła obok nas i zniżonym głosem, tak jakby powierzała nam wielki sekret, powiedziała: – Nie zgadniecie, co dzisiaj zrobiłam! To totalne szaleństwo! – Nadstawiłyśmy ucha i z uwagą wyczekiwałyśmy kolejnych informacji. – Wczoraj Cris zostawił u mnie swój telefon. Trochę się nim bawiłam, a potem spisałam numer do tego łysego chłopaka, który był u nas na imprezie.
- Benzemy? – zapytała Irma. – Trzeba było powiedzieć, że cię kręci, to dałabym ci ten numer. Twoje podchody byłyby zbędne.
- Zadzwoniłam do niego dzisiaj i umówiliśmy się na wieczór.
- A co z Cristiano? – zdziwiłam się. – Myślałam, że się spotykacie.
- Cristiano? To fajny chłopak, ale spędza przez lustrem więcej czasu ode mnie. A to ja mam być gwiazdą w swoim związku – zaśmiała się. – A poza tym, na wstępnie umówiliśmy się, że nasza znajomość ograniczy się do kilku szybkich numerków.
- Twoje zachowanie jest niepojęte – rzekłam zdegustowana, wstając od stołu. Jak można tak pogrywać z ludźmi? Umówili się, ale kto to widział, żeby umawiać się na seks. To uwłaczające! Przede wszystkim dla kobiety. Wzięłam do ręki kubek z zimną już herbatą i ruszyłam w kierunku swojego pokoju.
- Mam się umawiać z zaręczonym facetem?! – Klaudia posłała mi srogie spojrzenie. Nie wiedziałam, że Cristiano ma narzeczoną. Myślałam, że skoro umawia się z moją przyjaciółką, interesuje się innymi kobietami, to… Oh, Boże, czy świat jest aż tak zdeprymowany?
- Zaręczony? – powiedziałam niemalże szeptem. – To dlaczego spotykał się z tobą i podrywał mni… inne dziewczyny? – Spojrzałam na Irmę błagalnym wzrokiem. Prawie sama się wygadałam przed Klaudią! Nie chciałam, aby wiedziała, co dzisiaj stało się w tej kuchni.
- Aśka, nie bądź naiwna. To piłkarz, supergwiazdor! Może mieć każdą, więc dlaczego ma się ograniczać do jednej.
- To chore – podsumowałam, kręcąc głową zdegustowana. Nie miałam ochoty ciągnąć tego tematu. Poszłam do pokoju, mając nadzieję, że ten mężczyzna nigdy więcej nie pojawi się w naszym domu. Skoro zakończyła się jego znajomość z Klaudią, to nic innego go tutaj nie ściągnie. Szkoda tylko, że wówczas nie wiedziałam jak bardzo się myliłam.

- Asia, chodź z nami – powiedział błagalnym tonem Gonzalo. – Będzie fajnie, na pewno nie pożałujesz.
- Gonzalo…
- Błagam cię, mów mi Pipa! Nie znoszę swojego imienia.
- Pipa, Cristiano nie zaprosił mnie na swoją imprezę. Nie wypada mi się wpraszać.
- Przestań! Idzie Irma z Angelem,Klaudia z Benzemą, a ja? Mam iść sam jak palec? – Gonzalo przysiadł na moim łóżku i błagalnie patrzył mi w oczy. – Każdy ma prawo przyjść z osobą towarzyszącą. Dziewczyny też nie dostały słownego zaproszenia, ale idą, bo zaprosili ich Angel i Benz.
- Dobrze wiesz, że ja nie lubię takich imprez. – Zdenerwowana wstałam z łóżka i wsunęłam stopy w kapcie. Była słoneczna sobota, czas wolny, czas relaksu i odpoczynku. Miałam ochotę posiedzieć w domu albo pojechać na rowerze do parku, poczytać książkę i zebrać siły na kolejny, bardzo trudny tydzień. Gonzalo był bardzo nachalny, zależało mu, abym z nim poszła, ale ja naprawdę nie miałam na to ochoty.
Wróciłam do pokoju z dwoma kubkami soku w dłoni. Jeden z nich podałam swojemu gościowi i  ponownie wskoczyłam na łóżko.
- Nie patrz tak na mnie jak kot ze Shreka. Nie pójdę.
Gonzalo bez słowa opuścił moją sypialnię. Odniosłam wrażenie, że się na nie pogniewał, ale przecież nie mógł zmusić mnie do czegoś, na co nie miałam najmniejszej ochoty. Wiedział, że nie odnajdę się w towarzystwie, że nie piję alkoholu. Lubił spędzać ze mną czas, ja też to lubiłam, chciał, abym stawała się częścią jego przyjaciół, ale grono sławnych i bogatych piłkarzy do mnie nie przemawiało.
- Proszę. – Gonzalo wrócił do mnie z niebieską, błyszczącą torbą z markowego sklepu. Wręczył mi pakunek i bez słowa usiadł na swoim poprzednim miejscu. Spojrzałam na niego pytająco, bo nie miałam pojęcia co to jest. – Prezent – odparł beznamiętnie.
Nieśmiało zajrzałam do torebki. Moim oczom ukazał się czerwony materiał. Nie miałam pojęcia czym to jest. Ponownie spojrzałam na znajomego, ale ten tylko wzruszył ramionami, aczkolwiek widziałam, że kąciki jego ust delikatnie unoszą się ku górze.
Rozpakowałam prezent. W dłoniach trzymałam najpiękniejszą sukienkę jaką w życiu widziałam! Miała niewielki dekolt, wąskie ramiączka, idealnie wcięcie w talii i sięgała mi do kolan, czyli tak jak najbardziej lubię! Nie wiedziałam, co powiedzieć. Prezent był cudowny, ale nie wiedziałam z jakiej to okazji.
- Miałem nadzieję, że mną pójdziesz – powiedział w końcu Gonzalo. – Ciągałem Irmę i Klaudię po sklepach, aby znaleźć dla ciebie tą sukienkę. Były przekonane, że ci się spodoba.
- Bardzo mi się podoba, jest piękna! Naprawdę dla mnie?
- Tak. Chciałem, abyś w niej dzisiaj wystąpiła na imprezie u Crisa, ale skoro nie chcesz iść… – Gonzalo spuścił wzrok. Brał mnie pod włos, czułam to. Zresztą znałam go na tyle dobrze, że wiedziałam na jakie sztuczki go stać. I co w tamtej chwili mogłam zrobić? Nic więcej, jak tylko zgodzić się na wyjście.
- Dziękuję – powiedziałam, dając mu całusa w policzek. Jego twarz rozpromieniała. Od razu na usta powrócił mu ten szalenie ujmujący uśmiech i urocze dołeczki. – Daj mi piętnaście minut.
Po kilkudziesięciu minutach znalazłam się w domu najlepszego piłkarza na świecie. Tak jak się spodziewałam, jego dom bardziej przypominał pałac niż zwykły dom jednorodzinny, był przepięknie urządzony, same drogie sprzęty, najlepszej jakości meble. Mnóstwo przepychu. Nie było to w moim stylu, gdyż byłam skromną dziewczyną i nie pasowałam do takiego otoczenia, ale cóż poradzić… Kimże jestem, aby oceniać innych? Najważniejsze, że Cristiano się to podobało.
Było mnóstwo ludzi! Znanych i nieznanych, kolorowych i szarych, ciekawych i tych mniej interesujących, ale łączyło ich jedno – miłość i uwielbienie do Cristiano. Kogo by nie spytać, każdy wypowiadał się o nim w samych superlatywach. Nie podzielałam ich zachwytów, dlatego milczałam. Kręciłam się po najmniej uczęszczanych zakamarkach domu m.in. po ogrodzie lub kuchni. I tak jak się spodziewałam – zostałam całkiem sama. Dziewczyny szalały ze swoimi partnerami, aczkolwiek nie miałam im tego za złe, bo Irma i Angel tworzyli bardzo zgrany duet, a Klaudia i Karim tak dobrze się ze sobą bawili, że nie miałam serca wchodzić między nich i robić za przyzwoitkę. W zasadzie to cieszyłam się, że przyjaciółka zrezygnowała z niesfornego Gwiazdora, na rzecz całkiem sympatycznego, aczkolwiek równie szalonego i głośnego, Francuza.
A Gonzalo? Gonzalo spotkał swoich kolegów z drużyny i spędzał z nimi cały czas. Nie zapomniał o mnie, gdyż niejednokrotnie zapraszał mnie do siebie, ale nie chciałam. Krępowałabym się. Znacznie lepiej czułam się w swoim towarzystwie.
Nagle, zupełnie przypadkowo, znalazłam się w jednej z sypialń tego domu. Zwiedzałam piętro, gdyż ktoś powiedział mi, że znajdę tutaj więcej łazienek. Te na dole zawsze były zajęte i oblegane przez ludzi. Nie chciałam stać w niekończącej się kolejce.
Po wielkości pokoju i jego urządzeniu wywnioskowałam, że znajdowałam się w głównej sypialni, sypialni gospodarza. Od razu w oczy rzuciły mi się fotografie przedstawiające Cristiano z narzeczoną oraz małym chłopczykiem. Czyżby miał dziecko? A może to kuzyn bądź siostrzeniec/bratanek, który był dla niego niezwykle ważny?
Wzięłam do ręki jedno ze zdjęć. Pomyślałam, że wyglądają na szczęśliwych. I dobrze. Każdy zasługuje na szczęście.
Nagle drzwi do pokoju otworzyły się, a w progu stanął Cristiano! Spanikowana opuściłam ramkę, ale na szczęście nie rozbiła się. Spoglądaliśmy na siebie z niemałym zdziwieniem. Zapewne zastanawiał się, co robię w jego sypialni i dlaczego dotykam jego rzeczy. To było do mnie niepodobne. Miał prawo się zdenerwować. Sama nie lubiłam, kiedy wkraczało się w moją prywatną przestrzeń.
- Bardzo przepraszam – wyjąkałam, podnosząc upuszczony przedmiot. – Szukałam łazienki i niechcący tutaj weszłam. Naprawdę nie chciałam…
- Spokojnie, nic się nie stało – zaśmiał się. – Łazienka jest do twojej dyspozycji.
- Nie, nie, ja już pójdę – powiedziałam, mijając go i chwytając za klamkę, ale wówczas poczułam na swoim nadgarstku uścisk. Nie był mocny, wręcz przeciwnie. Odwróciłam się i spojrzałam na Crisa.
- Mogę mieć do ciebie prośbę? – zapytał bez ogródek. Nieśmiało skinęłam głową, aczkolwiek nie miałam pojęcia, o co może chodzić. Pociągnął mnie za sobą, prosto do ogrodu. Przystanęliśmy przy grillu. – Widzisz tamtą dziewczynę? Tamtą z krótkimi, czarnymi włosami. – Skinęłam głową. – Uczepiła się mnie jak rzep psiego ogona. Nie mogę się od niej odpędzić.
- Ale co ja mam z tym zrobić?
- Nic, po prostu stój – rzekł. Dalszy rozwój wypadków potoczył się tak szybko, że nie bardzo wiedziałam, co się dzieje. Cristiano chwycił mnie za ramiona i przyległ ustami do moich warg, składając na nich bardzo namiętny i długi pocałunek. Bardzo chciałam odskoczyć, zaprzestać temu wszystkiemu, ale miał on w sobie coś takiego, co nie pozwalało mi na to. Sprawiał, że miałam ochotę na te pocałunki, sprawiał, że chciałam więcej i więcej. Ale dlaczego tak się działo? Przecież w ogóle mnie nie pociągał, nie interesował mnie jako mężczyzna, bo w ogóle nie był w moim typie. Nie interesowała mnie jego sława, pieniądze… Więc dlaczego chciałam, aby mnie całował i dotykał? Pomyślałam, że jestem chora, że mam coś z głową, skoro nie mogę się oprzeć chłopakowi. Ale to się po prostu działo!
Wówczas poczułam szarpnięcie i Cris przerwał mi tą niesamowitą chwilę. Nim otworzyłam oczy, zobaczyłam jak dziewczyna w krótkich włosach, wymierza Gwiazdorowi siarczystego policzka. Ten aż przekręcił się na drugą stronę. Przetarł dłonią zaczerwienioną część twarzy i posłał kobiecie spojrzenie oraz złośliwy uśmieszek. Pomyślałam, że to skończony idiota! Wykorzystał mnie, aby wzbudzić zazdrość w innej i dać jej do zrozumienia, że nie jest zainteresowany. Ale czy do tego nie wystarczyłaby zwykła rozmowa?
- Ja tak działam na kobiety – podsumował, puszczając do mnie oczko.
- A to bardzo ciekawe. – Za jego plecami nagle pojawiła się wysoka, piękna bruneta. Ciężko opisać jej urodę, gdyż takie kobiety są po prostu rzadko spotykane. Była przepiękna.
Posłała Crisowi srogie spojrzenie, na co ten zdołał jedynie wydukać:
   - Irina? A co ty tutaj robisz? Miałaś być w Paryżu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz