- To nie jest dobry
pomysł – powiedziałam do koleżanek, które starały się mnie przygotować
na kolację z Cristiano. – To naprawdę nie jest dobry pomysł. Powinnam
zadzwonić i odwołać wszystko. Dziewczyny, przecież on ma narzeczoną! Jak
to wygląda? Klaudia, daj mi telefon.
- Opanuj się!
- Nie mogę. Strasznie się denerwuję. A co będzie jak ktoś nas zobaczy i zrobi zdjęcie?
- Będziesz sławna – zaśmiała się Irma, wręczając mi czarną, obcisłą sukienkę. – Zakładaj!
-
To? Oszalałaś? To nie jest w moim stylu. Ta sukienka jest za krótka i
ma za duży dekolt. A poza tym ja nie ubieram się na czarno.
- Aśka, to randka! Musisz wyglądać elegancko i seksownie. Cris to nie byle kto! Musisz się jakoś prezentować.
- W co ja się wpakowałam…
-
Nie marudź – warknęła Irma, wpychając mnie do łazienki. – Przebierz
się, a jak wyjdziesz to Klaudia cię umaluje, a ja uczeszę.
Strasznie
się denerwowałam. W głowie układałam mnóstwo scenariuszy, począwszy od
ucieczki, a na całkowitym upiciu się kończąc. Wszystko, aby tylko mieć
to za sobą. Przejść niezauważoną wobec wszystkiego i wszystkich.
Ubrałam
tą nieszczęsną sukienkę, która sięgała mi do połowy ud. I ja mam czuć
się w tym komfortowo? Przecież co chwilę będę sprawdzać, czy nie widać
mi pośladków! A ten dekolt? Obawa, że moje piersi – małe, bo małe –
ujrzą światło dzienne była gigantyczna! Ja rozumiem, że kobieta musi się
prezentować na randce, aby zawrócić w głowie swojemu partnerowi, ale:
a) Cris nie był moim partnerem
b) skoro zwrócił na mnie uwagę w dżinsach, to w zwykłej sukience też zwróci
c) nie muszę być podobna do Iriny, aby podobać się chłopakom
Wyszłam
z łazienki totalnie skrępowana. Moja pewność siebie wynosiła minus
dziesięć. Miałam ochotę się zakryć ręcznikiem i zniknąć w pokoju, ale
dziewczyny mi na to nie pozwoliły. Komplementowały mój wygląd,
zachwycały się moimi nogami oraz piersiami. Stukałam się po czole, bo
zachowywały co najmniej dziwnie. Zazwyczaj mówią mi, że ubieram się jak
„stara-maleńka”, że moja szafa jest jednolita, a tu wystarczy pokazać
kawałek nogi czy biustu i nawet one wariują. Nie zwiastuje to niczego
dobrego przed spotkaniem z Cristiano.
-
Gotowe! – krzyknęła Irma, odstawiając na stół przyrządy do malowania i
podstawiając mi pod nos lusterko. Przeglądając się nie mogłam uwierzyć,
że to odbicie należy do mnie! Wyglądałam zupełnie inaczej! Mocny makijaż
podkreślający moje błękitne oczy i kości policzkowe, włosy spięte w
elegancki kok i te malinowe usta. Podobałam się sobie!
- Dobre jesteśmy – powiedziała Klaudia, przybijając tzw. piątkę z Argentynką.
Nagle
w domu rozległo się dzwonienie do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było
późno i zazwyczaj nikt nas nie odwiedzał o tej porze. Z Crisem umówiłam
się w restauracji, Benzema miał plany, więc nie mogło go tutaj być. Więc
kto?
- Braciszek! – wrzasnęła Irma i rzuciła się na szyję Gonzalo. – Nie spodziewałam się ciebie. Stało się coś?
- Skąd! Tak przyszedłem. Jest Asia?
- Ano jest! Masz szczęście, że ją zastałeś, bo zaraz wychodzi.
- Dokąd?
I
wówczas wyszłam ze swojej sypialni i ujrzałam wzrok Gonzalo. Był
oszołomiony – zupełnie jak ja. Jego spojrzenie mówiło wszystko,
przeszywał mnie nim od stóp po czubek głowy, a mi to wcale nie
przeszkadzało. Czułam się podziwiana i adorowana. I musiałam przyznać,
że to szalenie miłe!
- Wow, wow, wow! – zdołał wykrztusić z nie udawanym entuzjazmem. – Asia, to ty?
- Tak – odparłam z uśmiechem.
- Wyglądasz… oszałamiająco! Dla kogo się tak wystroiłaś?
- Dla Cristiano! – wtrąciła się Irma.
Cholerka!
Nie chciałam, aby Gonzalo się o tym dowiedział. Nie mówiłam mu o tej
rzekomej randce, ponieważ wiele razy mnie przestrzegał przed Gwiazdorem.
Nie podobało mu się to w jaki sposób traktuje mnie Cris, jak
przedmiotowo czasami do mnie podchodzi. W ogóle nie pochwalał wielu jego
zachowań – nie tylko w stosunku do kobiet, ale i świata.
Jego mina wyraźnie zrzedła. Zapewne spodziewał się każdego nazwiska, ale nie Ronaldo.
- Z Cristiano? To zapewne będziesz się dobrze bawić. On potrafi zaopiekować się dziewczyną.
- Nie mów tak – powiedziałam. – To zwykła kolacja.
-
U niego tak to się zazwyczaj zaczyna. Kolacja, przejażdżka drogim
samochodem, zwiedzanie domu i jego sypialni… Uważaj na siebie.
- Naprawdę myślisz, że jestem do tego zdolna?
-
No nie wiem… Skoro się z nim umówiłaś to w jakimś konkretnym celu, nie?
No, ale nic, nie moja to sprawa. Baw się dobrze. Na razie – rzekł,
wychodząc z domu z trzaskiem.
Spojrzałam na dziewczyny i zrobiło mi się tak cholernie głupio.
Usiadłam
przy stoliku nakrytym drogą zastawą i palącymi się świecami. Czekałam
na Crisa, który spóźniał się od dobrych dziesięciu minut. Jednak nie
bardzo mnie to obchodziło. Myślami byłam przy Gonzalo. Chyba do końca
życia nie zapomnę jego wyrazu twarzy, jego oczu. Nigdy w życiu tak
nikogo nie zawiodłam… Ciężko było mi się z tym pogodzić. Cierpiałam do
tego stopnia, że nawet nie zauważyłam kiedy pojawił się Cristiano.
- Cześć, sorry za spóźnienie, ale sama rozumiesz. To – powiedział, wskazując na swoją twarz – nie wyszykuje się samo.
-
Jasne, nie ma problemu – odparłam. Nie miałam już siły na kłótnie i
wszelkiego rodzaju sprzeczki, chociaż jego zachowanie nie podobało mi
się. To on powinien na mnie czekać, a nie na odwrót.
- Zamówiłaś już coś?
- Nie, czekałam na ciebie.
- To do dzieła – rzekł, chwytając za menu.
Kolacja
była całkiem miła. Cristiano starał się zabawiać mnie rozmową,
opowiadał historie związane z piłką nożną (jakby mnie to w ogóle
interesowało!) i te związane ze swoim życiem. Ale zamiast mówić o swoim
dzieciństwie, dorastaniu, emocjach przy wygrywaniu i tym podobnych
sprawach, to gadał o paparazzi, skandalach, byłych dziewczynach… Aż
zaczęłam się zastanawiać, czy on naprawdę jest taki pusty? Zwykle to
dziewczyny się tak zachowują – rozmawiają o kosmetykach, fryzurach,
imprezach i chłopakach, a tymczasem Cris był całkiem do nich podobny. To
niewiarygodne!
- Musiałem uciekać tylnimi drzwiami – zaśmiał się. – Asia, a co ty taka nieobecna jesteś?
- Przepraszam cię, ale nie czuję się najlepiej. To kiepski dzień na kolację.
- Coś się stało? Mogę ci jakoś pomóc?
-
Chyba zawiodłam przyjaciela. Niby nie powinien się wtrącać w moje
życie, ale bardzo zależy mi na jego opinii. A dzisiaj chyba podjęłam złą
decyzję.
- Da się to jakoś naprawić?
- Mam nadzieję.
- To co się martwisz?! Pogadacie sobie i pozamiatane – zaśmiał się.
Muszę
przyznać, że trochę mnie to pocieszyło. Dobrą wiadomością na pewno był
fakt, że Gonzalo to mega sympatyczny człowiek, który nie jest
konfliktowy. Jemu zapewne również będzie zależeć na zażegnaniu naszego
„konfliktu”, dlatego byłam dobrej myśli. Zapomniałam o nim i spotkaniu w
domu, a skupiłam się na kolacji. Zgodziłam się na spotkanie z Crisem,
więc powinnam poświęcić mu sto procent swojej uwagi.
Zrobiłam
to i od razu wszystko wydało mi się przyjemniejsze. Rozmowa z Cristiano
zeszła na piłkę nożną, ale tym razem zadawałam dużo pytań, aby poznać
jego uczucia towarzyszące podczas strzelenia bramki, wygrania jakiegoś
ważnego pucharu, pokonania największego wroga… Odpowiadał mi z wielką
pasją i zaangażowaniem, udzielał wyczerpujących odpowiedzi dzięki czemu
udało mi się wczuć w piłkarski klimat. Zaprosił mnie nawet na mecz. Z
miejsca przyjęłam zaproszenie, bo to dla mnie nowość. Wydawało mi się,
że nie odnajdę się na pełnym od ludzi stadionie, ale spróbować nie
zaszkodzi. Odkąd jestem w Madrycie co rusz próbuję całkiem nowych dla
mnie rzeczy, więc jeden mecz mnie nie zabije, a na pewno wzmocni.
-
Mamy szczęście – powiedział Cristiano, kiedy opuszczaliśmy restaurację.
– Nikt mnie nie śledził. Mamy spokojny wieczór. To co, jedziemy do
mnie? Pokażę ci kolekcję swoich trofeów. Całkiem sporo tego mam.
U niego tak to się zazwyczaj zaczyna. Kolacja, przejażdżka drogim samochodem, zwiedzanie domu i jego sypialni… Uważaj na siebie.
Przypomniały mi się słowa Gonzalo. Miał rację. Od kolacji się wszystko zaczyna, a potem leci jak z górki…
- Nie, chcę wrócić do domu – odpowiedziałam z uśmiechem, nie chcąc zranić jego uczuć. – Jutro rano idę do szkoły.
- Ah tak! Zapomniałem, że ciągle się uczysz. To musi być strasznie wkurzające.
- Wręcz przeciwnie! Bardzo to lubię.
- Nie rozumiem cię.
- Na szczęście nie musisz.
- Dobra, choć odwiozę cię do domu.
Pod
kampusem byliśmy już kilka minut później. Trudno było się pożegnać po
tak przyjemnym wieczorze, ale nic nie trwa wiecznie. Cris odprowadził
mnie pod same drzwi mieszkania.
- Zaprosiłabym cię do środka, ale jest już bardzo późno – powiedziałam, opierając się o drzwi wejściowe.
-
Jasne. Ja też spadam do domu, bo Junior tęskni, a poza tym mam jutro
trening. Mam nadzieję, że mogę liczyć na twój doping w sobotnim meczu?
- Postaram się.
-
A wiesz co właśnie sobie uświadomiłem? Że nie powiedziałem ci jak
rewelacyjnie dzisiaj wyglądasz. Miałbym niemałe problemy z rozpoznaniem
cię na ulicy w zwykły dzień. Kapitalna metamorfoza!
- To tylko na dzisiejszy wieczór. Nie przepadam za takim lookiem.
- Pasuje ci – powiedział, odgarniając niesforny pukiel moich loków z twarzy.
Znów zbliża się ten moment! Znów mnie pocałuje! A ja znów tego pragnę!
Cristiano
delikatnie przyłożył swoje usta do moich warg i złożył na nich subtelny
pocałunek. Z czasem stał się coraz bardziej nachalny i namiętny. Nasze
języki złączyły się w dzikim tańcu, a ja czułam, że latam! Dosłownie!
- Musimy to powtórzyć – wyszeptał mi do ucha, delikatnie gładząc moją talię. – Dobranoc.
- Dobranoc, Cris.
Stałam
tam jeszcze przez chwilę, aby opanować skołatane serce. Biło jak
szalone! Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który cisnął się na moje usta.
Weszłam do
mieszkania, a tam czekały już na mnie współlokatorki z wyczekującymi
minami. Nie mogły doczekać się mojego powrotu i mojej relacji z randki.
Weszłam, zatrzasnęłam drzwi i oparłam się o nie. Przez chwilę
spoglądałam na Klaudię i Irmę, poczym bez ogródek wycedziłam:
- Całowałam się! – Na to wszystkie trzy wpadłyśmy sobie w ramiona z dzikim piskiem.
Przez
kolejne dni byłam bardzo rozkojarzona. Głównie przez Cristiano, który
bardzo często mnie odwiedzał. Zazwyczaj spotykaliśmy się w moim
mieszkaniu, aby uniknąć wścibskich dziennikarzy i niepotrzebnych
skandali. Prawie codziennie się u mnie pojawiał: na obiad, kolację, na
film bądź pogawędkę. Często przyprowadzał Juniora, z którym złapałam
świetny kontakt.
Muszę
przyznać, że bardzo się poprawił. Nie był już tym samym, zadufanym w
sobie Gwiazdorem. Słuchał co do niego mówię, pomagał mi w kuchni i przy
sprzątaniu, nie panoszył się, nie przechwalał. Zdziwiła mnie ta nagła
przemiana, ale skoro aż tak na niego wpłynęłam, to nie pozostaje nic
innego jak się cieszyć. Przynajmniej mam dobry uczynek na swoim koncie.
Jeśli
chodzi o Gonzalo, to on także się zmienił. Wybaczył mi spotkania z
Crisem, ale nie akceptował ich. Powtarzał, abym uważała, bo Cristiano to
nie chłopak dla mnie. Też tak uważałam, że strasznie mnie kręcił, więc
idąc za radą Klaudii, starałam się, aby coś z tego wyszło. A Irina? No
cóż… Złamałam swoją żelazną zasadę. Rosjanka przebywała obecnie w Nowym
Jorku, gdzie mieszkała i ze swoim narzeczonym kontaktowała się tylko
telefonicznie.
- Wróciłam! – krzyknęłam, wchodząc do domu.
Odpowiedziała
mi głucha cisza. Zdziwiłam się, bo współlokatorki zapowiedziały, że
przygotują obiad i zjemy dziś razem. Weszłam w głąb mieszkania, do
kuchni, i od razu w oczy rzuciła mi się mała karteczka leżąca na stole.
„Asiu,
zmiana planów. Idziemy z Irmą na podwójną randkę z Angelem i Karimem.
Przepraszamy, że nie przygotowałyśmy obiadu. Poradzisz sobie. Całuski!”.
No tak, czy to kogokolwiek jeszcze dziwi? Mnie powoli przestaje.
Przebrałam się w luźne ubranie i zabrałam się za gotowanie. Byłam potwornie głodna, a zaraz musiałam wychodzić do biblioteki.
Obierają
marchewkę usłyszałam dzwonek mojego telefonu komórkowego. Na
wyświetlaczu pokazał się numer z Polski. Ucieszyłam się, że ponownie
usłyszę głos taty.
- Cześć, tatku! Co u ciebie słychać? Jak się czujesz?
- Asia? Tutaj Zosia.
- O, dzień dobry, pani Zosiu. Co słychać?
-
Asiu, mam dla ciebie złą wiadomość. Tata gorzej się poczuł i jest w
szpitalu. Nie chciałam cię denerwować, ale lekarze bezradnie rozkładając
ręce.
- Proszę? – zapiszczałam ze łzami w oczach. – Ale jak to?
- Wojtek nie chcę, abyś przyjeżdżała i rezygnowała z nauki, ale moim zdaniem powinnaś tutaj być.
- Jasne, przyjadę najbliższym samolotem. Już jadę! – krzyknęłam i rzuciłam słuchawką.
Miałam
ochotę usiąść i zapłakać się na śmierć. Nie wyobrażałam sobie tego, że
mojego taty może zabraknąć. Każdego, ale nie jego. Nie przeżyłabym
takiej straty. Tata był dla mnie wszystkim.
Zebrałam
się w sobie i od razu zaczęłam pakować walizkę. W międzyczasie
zabukowałam samolot na jutrzejszy ranek. Nie miałam wiele czasu.
Wszystko przestało się liczyć: szkoła, praca, wolontariat… Musiałam
jechać do Polski, do taty, który teraz bardzo mnie potrzebował.
Nagle
usłyszałam dzwonek do drzwi. Pośpiesznie je otworzyłam, nawet nie
zauważając, że po drugiej stronie stoi rozweselony Cris. Rozmazana i
zapłakana spojrzałam na niego tak, że mina mu natychmiast zrzedła.
- Asia, co się stało?
-
Jadę do Polski… Mój tata… Mój tata umiera – wycedziłam, zanosząc się
płaczem i znajdując ukojenie w jego umięśnionych ramionach.
Piłkarz
zaprowadził mnie do kuchni, posadził na krześle i podał szklankę wody.
Poprosił, abym na spokojnie mu wszystko opowiedziała. Tak też zrobiłam.
Słuchał mnie z ogromnym poruszeniem, współczuł mi, bo sam wychowywał się
bez ojca i wie, co znaczy utrata najbliższych. Starał się mnie
pocieszyć, ale to nie było łatwe zadanie.
- Nie martw się, Asiu – powiedział, głaskając mnie po ramieniu. – Dam ci pieniądze na tą operację.
-
Co? Nie… Nie, nie mogę ich przyjąć, bo w życiu się nie wypłacę. Pragnę,
aby mój tata był zdrowy, ale ja nie będę w stanie oddać ci tych
pieniędzy.
- Nie
przejmuj się, kochanie. To prezent. Nie musisz mi ich oddawać. Ja mam
mnóstwo pieniędzy i nawet nie zauważę tego, że z mojego konta zniknęło
pięćdziesiąt tysięcy. Chcę ci dać te pieniądze. Pozwól sobie pomóc.
-
Ale Cris… - Chłopak przyłożył mi palec do ust, aby mnie uciszyć. Nie
chciał słuchać mojego zrzędzenia. Uparł się. A jak Cris się na coś
upierał to zawsze wywiązywał się ze swoich postanowień.
- Idę do banku wypłacić kasę. Wrócę za godzinkę, okay? A ty się nie martw i przestań płakać.
***
Przechodzę na blogspot, bo mam już tego serdecznie dosyć! Onet robi sobie jakieś jaja z nas!
Przepraszam za szablon - mizerny. Postaram się w najbliższym czasie nad tym popracować.
P.S. Zapraszam na mojego głównego bloga, gdzie publikuję notki "ode mnie" :)