Nie chciałam przyjmować tak potężnej
kwoty od Cristiano, ale nie pozostawił mi wyboru. Musiałam zrobić to dla taty,
który koniecznie potrzebował operacji serca. Nie mam pojęcia jak zdołam się mu
odwdzięczyć. Jedno jest pewne, do końca życia mu się nie wypłacę, ale obiecałam
sobie, że zrobię wszystko, aby jakoś mu się zrehabilitować. Może zaproszę go do
Polski, kiedy tata będzie już zdrowy, albo może w jakiś inny sposób będę mogła
oddać mu przysługę. Wiedziałam jednak, że nigdy mu tego nie zapomnę, bo dzięki
temu mój tata dochodzi teraz do zdrowia.
- Jak się czujesz? – zapytałam
taty, poprawiając mu poduszkę.
Od operacji minęło już sporo
czasu. Teraz tata był już w domu pod stałą opieką pielęgniarki, moją oraz pani
Zosi, która teraz mieszka u siebie, ale podczas mojego pobytu w Madrycie, zajmuje
mój pokój, aby tylko mieć tatę na oku. Byłam im wszystkim bardzo wdzięczna.
Także Aleksandrowi, który teraz trzymał się na uboczu, ale podczas mojej
nieobecności zawoził tatę na badania i zabiegi.
- Dobrze – odpowiedział
zachrypniętym głosem. – Asiu, możesz podać mi herbatę?
Bez słowa chwyciłam za szklankę i
podałam ją tacie.
- Oj, Wojtek, Wojtek! – Do pokoju
wparowała pani Zosia. – Dlaczego pijesz tą starą herbatę. Daj mi to, zrobię ci
nową.
- Nie trzeba. Ta jest zimna, a
koniecznie chciałem się czegoś napić.
- Jesteś jak dziecko. Ciepła
herbata jest zdrowsza. A poza tym rozgrzeje cię.
- Tata i tak jest rozgrzany, kiedy
na panią patrzy – zaśmiałam się, puszczając drobną aluzję na temat jej dużego
dekoltu. Wszyscy się zaśmiali, a pani Zosia najgłośniej.
- Dobra, dzieciaczki. To
powiedźcie mi, co teraz będzie? – Kobieta zajęła miejsce przy stole tak, aby
widzieć leżącego na łóżku tatę oraz mnie. Nie miałam pojęcia, o co jej chodzi.
– Boże Narodzenie dawno za nami. Styczeń się kończy. Asiu, tata ma się już
całkiem dobrze.
- Wiem, dzięki Bogu!
- Umówiliśmy się, że zostaniesz z
nami do świąt. Nie powinnaś tracić roku szkolnego.
- Proszę się nie przejmować.
Rozmawiałam z uczelnią. Zaliczam wszystko na bieżąco przez komputer.
- Ale to nie to samo. Kochanie,
nie zrozum mnie źle, ale naprawdę lepiej będzie jak wrócisz do Hiszpanii.
Wszyscy tam na ciebie czekają. My sobie tutaj na pewno poradzimy. Sama widzisz,
że Wojtek ma dobrą opiekę.
- Tak i jestem pani za to bardzo
wdzięczna – powiedziałam, mocno ją ściskając. – Ale nie chcę wracać do Madrytu.
Wiem, że wszystko idzie dobrze, ale mam potworne wyrzuty sumienia, że w ogóle
tam pojechałam, podczas gdy tata był tak bardzo chory. Powinnam zostać w Polsce
i tutaj dalej pracować i studiować.
- Asiu, pani Zosia ma rację.
Powinnaś wracać – wtrącił się tata. – W lutym jadę do sanatorium na cały
miesiąc. Szkoda twojego czasu.
- Nie chcę cię zostawiać –
rzekłam, wtulając się w jego klatkę piersiową. – Kocham cię, tatku.
- Ja ciebie też bardzo kocham,
córeczko. Wracaj do wielkiego świata, do szkoły, przyjaciół, chłopaka…
Podziękuj mu bardzo za pomoc.
- On nie jest moim chłopakiem,
tłumaczyłam ci.
- Upiekę ciasto! Zapewne nigdy w
życiu nie jadł takiego ciasta jak moje. Chociaż w ten sposób mu się jakoś
odwdzięczymy.
- Zosiu, ten młody człowiek
wyłożył z własnej kieszeni grube pieniądze na moją operację. Naprawdę myślisz,
że ciasto mu wszystko zrekompensuje?
- Oczywiście, że nie, ale nic
innego nie możemy zrobić.
- Powinniśmy oddać mu te
pieniądze.
- Wiem, tato – powiedziałam. –
Załatwię to z nim. Może zgodzi się na jakieś raty, czy coś.
- Ale swoją drogą wiecie co? –
Pani Zosia wstała ze swojego miejsca, chwyciła konewkę i zaczęła podlewać
kwiatki. – Wczoraj razem z Aleksem przeczesałam Internet w poszukiwaniu tego
całego Ronaldo. Wiecie co znaleźliśmy?
Oby nie Irinę, bo będzie awantura!
- Wyczytaliśmy, że ten chłopak
zarabia 10 milionów rocznie za samą grę w piłkę. A nienależny zapominać, że
występuje w reklamach i ma swoje inwestycje, które przynoszą mu sporo korzyści.
Co to dla niego kilka tysięcy!
- Zosiu, ale nie można tak myśleć.
- Dobrze, kochani – przerwałam te
wywody, bo rozmowa schodziła na złe tory. – Zastanowię się nad powrotem do
Hiszpanii, a tymczasem biorę się za obiad. Pomoże mi pani?
- Oczywiście, słoneczko. Już idę.
Wróciłam do Madrytu. Z wielkim
bólem serca, ale musiałam to zrobić. Tata czuł się coraz lepiej, dochodził do
zdrowia w nadmorskim sanatorium, a ja miałam szkołę i inne obowiązki w
Hiszpanii, z których musiałam się wywiązać.
Z lotniska odebrała mnie
przyjaciółka, która od razu zabrała mnie do domu. Musiałam przyznać, że
stęskniłam się za tym, co tutaj pozostawiłam. Bo podczas gdy w Polsce śnieg
sypał się z nieba, temperatura nie wynosiła więcej niż zero stopni Celsjusza, w
Hiszpanii panowała bardzo ciepła, dziesięciostopniowa zima, przez chmury
przebijało się słońce i nic nie przypominało prawdziwego lutowego krajobrazu,
który znałam z Wrocławia.
Zaraz po moim wejściu w domu
pojawił się Gonzalo z czekoladkami.
- Chciałem się z tobą przywitać –
powiedział z uśmiechem, ściskając mnie najserdeczniej jak można. – Przez dwa
miesiące się nie widzieliśmy. Tęskniłem.
- Ja też, Pipita. Wszyscy macie pozdrowienia od mojej rodziny – rzekłam,
spoglądając na piłkarza i współlokatorki. – Bardzo dużo im o was opowiadałam.
Są szczęśliwi, że mam takich cudownych przyjaciół jak wy.
- To miłe.
- I mam prezenty! Nie jest to nic
wielkiego, bo w Polsce nie ma niczego, czego tutaj nie moglibyście sobie kupić,
ale to podarunki od moich bliskich, więc musiałam je przywieźć.
- Super! – ucieszył się Gonzalo. –
Uwielbiam prezenty. Ucieszę się nawet z kartki z życzeniami.
- Kartek nie mam, ale mam to –
powiedziałam, wyciągając z walizki szaliki zrobione na drutach przez panią
Zosię. Każdy miał inny kolor i wyszyte imię. Dla Gonzalo był niebieski, dla
Klaudii czerwony, dla Irmy żółty, a dla Crisa zielony.
- Jakie piękne – zachwycił się
piłkarz i w podzięce pocałował mnie w policzek. – Cudowne! Nigdy nie miałem
własnego szalika! W Argentynie zimy są ciepłe, więc moja babcia nigdy nie
nabyła umiejętności robienia na drutach. To cudowne!
Gonzalo naprawdę się ucieszył.
Niczym dziecko. Chyba sprawiłam mu tym szalikiem wielką radość, bowiem odkąd
nałożył go na szyję, to nie odstępował go na krok.
Chwilę potem pojawił się
Cristiano. Wręczyłam mu prezent, ale chyba mu się nie spodobał. Uśmiechnął się
i cisnął szalikiem do torby treningowej. Zrobiło mi się trochę przykro, ale
rozumiałam go, bo gustował w nieco bardziej wytwornych rzeczach. Przecież
światowej sławy Gwiazdor nie będzie paradował w szaliku z wełny po ulicy w
dziesięciostopniowym cieple.
- A jak tata? – zapytał.
- W porządku. Nie wiem, co by było
bez tych pieniędzy. Podarowałeś mu życie.
- Oh przestań… To drobiazg.
- Nie dla mnie i mojej rodziny.
Jesteśmy ci ogromnie wdzięczni. I mam coś jeszcze! – powiedziałam, wyciągając
ze specjalnego pudełka ciasto, które przygotowała pani Zosia. – Przyjaciółka
rodziny przygotowała to dla ciebie w podzięce. Wie, że to nic w porównaniu do
twojego wielkiego wyczynu, ale chciała ci się jakoś odwdzięczyć.
- O, jak miło – powiedział, jednak
kiedy zobaczył ciasto to mina mu zrzedła. – Eh… Jestem na diecie. Muszę dbać o
siebie i moje ciało. Po świętach nieco przybrałem na wadze.
- Nawet nie spróbujesz?
- Przepraszam cię. Wygląda
naprawdę apetycznie, ale nie mogę.
No nie! No to teraz to już całkiem
się załamałam. Szalik brzydki, ciasto niedobre. Nie stać mnie na to, aby
kupować mu kolejne sygnety do kolekcji.
- Jak Cris nie chce, to ja chętnie
– wtrącił się Gonzalo, przysuwając talerzyk z ciastem do swojej strony. Od razu
chwycił za nóż i ukroił sobie dwa duże kawałki.
- Ciekawe co trener by powiedział
jakby to zobaczył – powiedział Cristiano.
- A widzisz go tu? Nie. A poza tym
to ciasto wygląda tak pysznie, że nie mogę się powstrzymać. Wiecie jak dawno
nie jadłem babcinych wypieków. Mmmm… PYCHA! – krzyknął z pełną buzią.
- Stanie ci w gardle zaraz –
zażartowała Irma. – Uspokój się, Gonzalo. Nikt ci tego nie zabierze.
- Dobra, dobra, ja wiem swoje –
zaśmiał się i podejrzliwym wzrokiem spojrzał na wszystkich zebranych. Wywołał
przy tym salwę śmiechu. Jedynie Cristiano zachował poważną minę.
- Asia, a może wyjdziemy gdzieś? –
zaproponował Gwiazdor. – Chodźmy zjeść coś normalnego.
- Mamy obiad – powiedziała Klaudia.
– Specjalnie na powrót Asi razem z Irmą ugotowałyśmy zupę pomidorową i
zrobiłyśmy bitki.
- Domowe jedzenie! – krzyknął
Gonzalo, klaszcząc w dłonie.
- Nie, dzięki. Preferuję nieco
inne smaki – powiedział Ronaldo, wstając od stołu. – Idziemy?
Popatrzyłam na przyjaciół, którzy
wyczekiwali mojej odpowiedzi. Tak bardzo się postarali, aby należycie mnie
przywitać. Byli mili i tacy uczynni. Przygotowali obiad, udawali, że moje
prezenty sprawiły im radość, Gonzalo zjadł niemalże całe ciasto, aby zatrzeć
nieprzyjemną sytuację. Chyba nie mogłam ich teraz zostawić po tym wszystkim,
mimo iż bardzo chciałam wyjść z Crisem.
Podczas mojego pobytu w Polsce
bardzo rzadko ze sobą rozmawialiśmy. Wiedziałam, że pojechał na Maderę z
rodziną, więc nie chciałam mu przeszkadzać w odpoczynku. Później często miał
wyłączony telefon, a przez Internet go złapać było jeszcze ciężej. Chciałam
spędzić z nim kilka chwil na osobności, ale chyba nie dziś.
- Może przełóżmy to na jutro, Cris
– powiedziałam z uśmiechem.
- Jak chcesz. – Wzruszył ramionami
i wyszedł, trzaskając drzwiami.
- To mówisz, że twój tata ma się
dobrze… - rzekł Gonzalo, między kolejnymi kęsami ciasta.
- Tak… Bardzo dobrze… - odparłam
smutno, zajmując miejsce zwolnione przez Cristiano.
Kilka dni później umówiłam się z
Gwiazdorem. Nalegał na spotkanie, ale ja miałam zaległości do nadrobienia na
uczelni, trochę pracy w bibliotece i chciałam odwiedzić swoich znajomych z
wolontariatu. Później, kiedy wreszcie miałam wolny wieczór, to się okazało, że
Cris nie ma czasu, bo mecz, kontrakt, spotkanie, i tak w kółko…
Ale udało się!
Poszliśmy w to samo miejsce, co
kiedyś, chociaż ja wolałam zwykłą pizzerię albo sushi bar. Nie lubiłam się
obnosić z jego bogactwem. Po co ten cały szpan? Przecież pizza jest równie
dobra, co wykwintne danie serwowane w pięciogwiazdkowej restauracji… Być może
tak mi się wydawało, bo nie jadałam zbyt często w tak dobrych miejscach, ale zwykła
pizzeria również miała swój urok. Często chodziłam w takie miejsca z Gonzalo,
który nie miał nic przeciwko. Dzięki temu czasami mogłam zapłacić za rachunek,
bo nie był kolosalnie wysoki, a tak… Byłam zdana na Cristiano i nie do końca mi
się to podobało.
- Z tatą w porządku? – zapytał.
- Tak. Jest zachwycony pobytem w
sanatorium. Dzięki tobie może być teraz nad morzem i wypoczywać. Nie wiem, co
bym bez ciebie…
- Dobra, dobra. Dajmy już temu
spokój. W kółko wałkujesz ten temat. Znudziło mi się powtarzanie, że to
drobiazg.
- Przepraszam – wyszeptałam nieco
zaskoczona jego gwałtowną reakcją. Czy to moja wina, że bardzo się cieszę ze
zdrowia taty? Czy to moja wina, że sprawdzą tego wszystkiego był Cristiano,
któremu chciałam codziennie dziękować za uratowanie życia mojego ojczulka?
Ta kolacja była inna od
poprzednich. Nie było luzu i dobrej atmosfery. Gdzieś ulotnił się dobry humor
Cristiano, który zazwyczaj jak coś opowiadał, to z uśmiechem. Krążyliśmy wokół
neutralnych tematów, takich jak piłka nożna, dzieci, moja szkoła… Było to
dziwne, bo nie lubił o tym mówić. Ale kiedy pytałam go, czy wszystko w
porządku, odpowiadał, że tak. Ja jednak czułam, że coś nie gra. I czułam, że to
moja wina.
- Może się przejdziemy po kolacji
– zaproponowałam. – Jest piękny wieczór, księżyc cudownie świeci… Co powiesz na
romantyczną przechadzkę po parku Retiro?
- Jakoś nie mam ochoty. Sądziłem,
że pojedziemy do mnie.
Znów to samo. Po każdym naszym
spotkaniu proponował mi wizytę u siebie. Głupio mi było tak ciągle odmawiać,
ale w głowie wciąż miałam słowa ostrzegawcze Gonzalo. Postanowiłam, że dzisiaj
go odwiedzę, ale na krótko. Możemy napić się wina, obejrzeć film, a potem wrócę
do domu jak gdyby nigdy nic. W końcu jakby Cris czegoś ode mnie oczekiwał, to
powiedziałby mi to w twarz. Tym bardziej, że powiedziałam mu kiedyś, że dopóki
będzie oficjalnym narzeczonym Iriny, to z mojej strony nie może liczyć na nic
więcej. Dlatego wciąż naszą relację nazywałam przyjaźnią, choć czułam, że
zakochuję się w nim coraz bardziej.
- Dobrze – odparłam. – Możemy
jechać do twojego domu, ale nie na długo, dobrze? Mam jutro dużo pracy w
bibliotece i chciałabym się wyspać. Cristiano zaśmiał się siarczyście i
przytaknął mi skinieniem głowy.
Na jego twarzy zagościł dobrze
znany mi uśmiech, który tak bardzo lubiłam. Zrobiło mi się miło, że moja zgoda
tak go ucieszyła. Dobrze jest wiedzieć, że jest się lubianym i to przez takiego
sławnego piłkarza.
- Tylko po drodze wstąpimy do
apteki albo na stację.
- A po co? – zdziwiłam się.
- Muszę kupić prezerwatywy, bo mi
się skończyły – odpowiedział z uśmiechem.
Jego słowa wywołały we mnie strach
i trwogę. Jak to prezerwatywy? Po co mu one? Przecież…
O, nie! On chce mnie wykorzystać!
- Yy… Cris, ale wiesz, że ja…
- Spokojnie Asiu – rzekł,
puszczając mi oczko. – Nie bój się. Wszystko będzie dobrze.
- Chcesz mi powiedzieć, że ty
chcesz ze mną uprawiać… seks? – zniżyłam głos, aby nikt nas nie podsłuchał.
Czułam się nieco skrępowana, bowiem nie przywykłam do rozmów na ten temat. Tata
zawsze starał się mnie uświadamiać jeśli chodzi o te sprawy, ale robił to tak
nieudolnie, że obowiązek ten przejęła pani Zosia. I zawsze powtarzała mi, aby
się szanować i że seks powinien być połączeniem dwóch kochających się dusz.
Nabrałam wątpliwości, czy dusze moja i Crisa są sobie pisane…
- Asiu, nie bądź naiwna. A
myślisz, że po co do mnie jedziemy? Aby poczytać bajkę na dobranoc Juniorowi?
Nie bądź śmieszna.
- Ale Cris, przecież powiedziałam
ci, że między nami nic nie będzie dopóki jesteś z Iriną.
- Ale między nami nic nie ma. To
układ.
- Układ?
- Dałem ci kasę na operację ojca,
nie? Myślisz, że po co?
O mój Boże!
***
Miałyście rację, jeśli nie ufałyście Cristiano :) Tacy ludzie się nie zmieniają...
Tosienam Asia w kabałe wpakowała.Szkoda mi jej...
OdpowiedzUsuńCo za typ! Boże, jak on tak może! Co za świnia!! Ech! Gonzalo miał racje! czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńZiaba
obrazek idealnego i dobroczynnego Cristiano znikł. co za parszywy cham!!! jak można tak wykorzystywać sytuację dla swoich korzyści? kurde! Asia wpakowała się w niezłe kłopoty! ciekawe, jak się z tego wyplącze. rozdział rewelacyjny! z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.
OdpowiedzUsuńChyba udało mi się dodać komentarz. Jak tak to chyba wybuchnę ze szczęścia. Ale Cris mnie wkurzył, spodziewałam się wszystkiego tylko nie tego. Aż za takiego chama go nie uważałam. Miałam rację, że mu nie ufałam. Za to coś czułam jakby Gonzalo się zakochał w Aśce. Na jej miejscu chyba bym poprosiła Gonzo, żeby spłacił za mnie dług, a ja potem oddawała bym mu to powoli, niż sypiać z Crisem. Czekam nn, pozdrawiam :* magi09
OdpowiedzUsuńTacy ludzie nigdy się nie zmieniają! Gonzalo bardzo dobrze się zachował:)
OdpowiedzUsuńha ha no to ladnie, mam nadzieje ze uda jej sie z tego jakos wyjrecic i we wszystkim pomoze jej Gonzalo. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że ktoś taki, jak Cristiano nigdy się nie zmieni. On tylko chciał wykorzystać biedną Asie, która dała się wciągnąć w te jego gierki.. Czekam na nowość :)
OdpowiedzUsuńBiedna Asia... I po co ona zaczynała tę znajomość? Teraz Gwiazdor chce wykorzystać ją dla własnej przyjemności. Co za człowiek! Czekam na next : *
OdpowiedzUsuńCo za kretyn! A ja się łudziłam, że może jednak chociaż po części się zmienił. Myliłam się. Mam nadzieję, że Asia nie ulegnie. To co, że zapłacił za operację, ale nie powinien żądać od niej takiego wynagrodzenia. Co ona teraz, biedna, powinna zrobić? Wypadałoby, żeby mu się jakoś odwdzięczyła, ale bez przesady, nie seksem. Brak mi słów na niego. Przegiął. I to całkowicie. A co, jakby od razu mu powiedziała, tak w prost, że żadnego seksu nie będzie, to nie pomógłby jej? Zwyczajnie wykorzystał sytuację. Ale najważniejsze, że jej ojciec czuje się lepiej.
OdpowiedzUsuńJestem ogromnie zniesmaczona postawą Crisa. Jak on śmie w tak bezwstydny sposób wykorzystywać biedną dziewczynę z Polski? Cholera jasna, co ta Aśka teraz zrobi? Prześpi się z nim czy coś uratuje ją z tej chorej opresji? Szkoda mi jej, bo miało być tak pięknie. Żałuję, że to nie Gonzalo dał jej pieniądze. Pewnie nie jest tak bogaty jak kolega z drużyny, aczkolwiek na pewno nie żądałby od Asi usług łóżkowych. Wstyd! A samo opowiadanie coraz bardziej wciąga, wręcz nie mogę doczekać się kolejnej części ;)
OdpowiedzUsuńWiedziałam, wiedziała żeby mu nie ufać ! Ten sukin.... jeden ! Niech Asia dzowni po Gonzalo, niech ją zbiera od tego kretyna! Jak on mógł się posunąć do czegoś takiego?! Jak on mógł zrobić coś takiego Asi?! Świni.a i tyle w temacie. Wiedziałam, że on jest do wszystkiego zdolny, wiedziałam. Mam nadzieję, że Asia jakoś mu ucieknie.
OdpowiedzUsuńKońcówka mnie zaskoczyła.. Z Crisa to jednak dupek.. Myślałam, że on się faktycznie zmienił.. a tu takie coś.. No nic, czekam na 11 :)
OdpowiedzUsuńOoo ja pierdziele!!! O.o O.o A ja myślałam, że się zmienił :/ no to u Asi jest już skreślony... A szkoda myślałam, że będą razem. Czekam na reakcje Asi w następnym rozdziale ;)
OdpowiedzUsuńHey ho! :) Bardzo lubię te wszystkie opowiadania ,ale czy któraś z was lubi grać w piłkę nożną?????? PLISS powiedzcie że tak .Bo ja kocham :)
OdpowiedzUsuńja lubię na bramce :) bynajmniej się staram, :)) nie jesteś sama.
UsuńOzillo, podpowiesz jak mam napisać tytuł do mojej książki o Mesucie? :) plis bo ja nie mam pomysłu.!:) pustka
OdpowiedzUsuńNie mam zielonego pojęcia :)
UsuńCris mnie zawiódł... Myślałam, że naprawdę się zmienił, a tu proszę... Mam nadzieję, że Asia się opamięta i nie pójdzie z nim...
OdpowiedzUsuńCirs mnie znowu zaskakuje, ale tym razem negatywnie. Dupek z niego i tyle. Mam nadzieję, że Asi uda się jakoś z tego wyplątać.
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie,tez pisze o CR7
OdpowiedzUsuńhttp://cristiano-natalie-opowiadanie.blogspot.com
Mam nadzieje ze sie spodoba,pozostaw po sobie komentarz ;)
Cris mnie zaskoczył ale jestem zadowolona z takiego obrotu spraw! Ha! No i zobaczymy co Joanna wymyśli. Niech zrobi coś szalonego!!! Oczywiście niech mu nie ulegnie, no ale może mu złamać nos, albo uszkodzić trochę te jego piękne ciałko. Niech będzie bardziej... fajna ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki (jo-mayte.blogspot.com)
Super!!!Przeczytałam całe i jestem pod wrażeniem :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie i też liczę że przeczytasz i skomentujesz :)
http://cristiano-meg.blogspot.com/
Czytałam z zapartym tchem wszystkie odcinki! Na początku tylko czekałam, kiedy Asia ulegnie Crisowi, bo wydawało mi się, że zmieni się i wszystko będzie dobrze, ale jak zwykle - ja naiwna xd Przypuszczałam, że to może się tak skończyć i jestem bardzo ciekawa, jak Asia z tego wszystkiego wybrnie. Z niecierpliwością czekam na kolejny! ^^
OdpowiedzUsuńEch...A ja naprawdę myślałam, że Cristiano powoli się zmienia pod wpływem Asi, ale jak widać...Głupia byłam! :D W pożyczeniu pieniędzy Asi miał swój ukryty cel, który teraz chce w pełni zrealizować. Jestem ciekawa jak Asia sobie z tym poradzi i co wymyśli, żeby do tego nie dopuścić...Faceci to myślą tylko o jednym nie zważając na uczucia innych ;/
OdpowiedzUsuńNa całe szczęście stan zdrowia taty Asi się poprawił i to sprawiło, że szeroki banan pojawił się na mojej twarzy! :D ;)
Ja bym się bardzo ucieszyła z takiego szalika ^^
Pozdrawiam ;*
Co za s... A ja zaczynałam go lubić.
OdpowiedzUsuń[SPAM - ocenialnia]
OdpowiedzUsuńMasz dość czekania na ocenę w ponurych, ciemnych i smutnych korytarzach kolejnych ocenialni? W Gaolu czeka na Ciebie przytulny ciepły kąt, gdzie przy okazji możesz dowiedzieć się, co ludzie sądzą o Twoim blogu! Dodatkowo Gaol zapewni wysokie warunki sanitarne, najlepszej jakości ciasta pani Basi z komisariatowej kawiarenki i przyjemne lektury w postaci wywiadów z personelem. Grzechem byłoby nie skorzystać z mądrej, konstruktywnej krytyki, czyż nie?
[www.fair-gaol.blogspot.com]
(Jeżeli w jakikolwiek sposób treść tego komentarza uraziła Cię, bądź nie tolerujesz reklam ocenialni, usuń go)
Jaki debil! Takiego czegoś nie spodziewałam się po nim, mimo, iż nie ufałam mu od początku. Chyba Asia przejrzy na oczy i się od niego uwolni. Pipita jest taki słodki!
OdpowiedzUsuńZe swojej strony: nadrabiam powoli, więc może zabraknąć moich komentarzy, ale informuj mnie nadal.
Pozdrawiam, Marta.
No i obrazek dobrego, zakochanego w Asi, no i uczynnego Ronaldo zniknął. Coś tak czułam, że on ma jakiś celu ku temu, żeby dać jej taką sumę pieniędzy. Przecież to było wręcz pewne. I słowa Gonzalo i jego narzeczonej okazały się strzałem w dziesiątkę.
OdpowiedzUsuńGonzalo wydaje się idealnym przyjacielem. Jak się cieszy to niczym jak małe dziecko. Nie spodziewałam się, że wpierniczy połowę ciasta i się nie podzieli, egoista jeden
Jestem ciekawa jak rozwiąże tą całą sytuację Asia. Może powinna zwiać z tego samochodu nim będzie za późno. Jeśli to jest tak chory układ to nie powinna się na to godzić tylko porozmawiać z Ronaldo na spokojnie. Albo zadzwonić do Gonzalo i mu powiedzieć, co się dzieje.
Mam po tym odcinku więcej pytań, niż co warto. Zaintrygowałaś mnie zakończeniem i będę się teraz zastanawiać nad dalszą akcją tej historii.
Czekam na nowy.