Tej nocy spałam jak Anioł. Nie
wiem dlaczego, bo przecież po takich przeżyciach powinnam czuć strach i obawę.
Jednak w domu Gonzalo czułam się bezpieczna i sama nie wiem, czy to dlatego, że
po prostu bardzo go lubiłam, czy dosypał mi jakiś tajemniczych proszków do
wczorajszej herbaty. Nawet jeśli tak, to byłam mu za to bardzo wdzięczna.
Zeszłam na dół do kuchni –
jedynego pomieszczenia, które znałam w tym wielkim domu. Wszędzie panowała
cisza i spokój. Spojrzałam na zegarek.
09:15.
Pomyślałam, że jest jeszcze
wcześnie i Gonzalo pewnie śpi. Chciałam wrócić do pokoju, aby nie panoszyć się
po jego domu bez pozwolenia, ale wówczas usłyszałam trzask drzwi i przed moimi
oczyma pojawił się Pipita.
- Dzień dobry – przywitał się z
uśmiechem. – Jak się spało?
- Dobrze.
- Byłem pobiegać po okolicy –
powiedział, otwierając lokówkę i wyjmując z niej wodę mineralną. Wziął dwa,
głębokie łyki, poczym zapytał: – Długo spałaś?
- Nie, przed chwilą wstałam.
Zdziwiłam się, że ciebie nie ma.
- Powinienem zostawić ci
wiadomość. Wybacz.
- Nic się nie stało.
- Zrobię śniadanie. Lubisz
jajecznicę?
- Gonzalo, a może ja zrobię, co?
Tyle wczoraj dla mnie zrobiłeś, że chociaż tak chciałabym ci się odwdzięczyć.
- Skoro chcesz, to nie będę się
upierać – zaśmiał się. – Poradzisz sobie? Tutaj są patelnie, tutaj kubki,
czajnik tu, herbata w szafce… Jak coś to szperaj, nie krępuj się. A ja wezmę
prysznic.
- Jasne.
- Aha, i jeszcze jedno. Nie mów do
mnie Gonzalo – pogroził mi palcem ze śmiechem i zniknął w zakamarkach swojego
wielkiego domu.
Zabrałam się do pracy. Gonzalo
pojawił się w kuchni w momencie, w którym właśnie nakładałam jajka na talerze.
- Ej no! Pełen wypas – powiedział
na widok jajecznicy, grzanek i kawy. – Sam bym lepiej tego nie przygotował.
- Życzę smacznego.
- Wzajemnie.
Rozmowa przy śniadaniu. Czy może
być coś lepszego? Zawsze byłam fanką wspólnych posiłków. Zawsze marzyłam o tym,
aby przy wspólnym stole zasiadła z nami moja mama. Tata wiele mi o niej
opowiadał, mówił, że była wspaniałą kobietą. Marzyłam, aby ją poznać i aby
jadła z nami. Ale zamiast mamy towarzyszyła nam pani Zosia i to również było
bardzo przyjemne, bo w pewnym sensie zastępowała mi matkę. To z nią rozmawiałam
o kobiecych sprawach, chłopakach… To jej zdradzałam swoje babskie tajemnice.
Zatęskniłam za moją polską rodziną…
- Dobre – powiedział Gonzalo. –
Dodałaś szczypiorek?
- Nie mogłam znaleźć pomidorów, a
szczypior leżał na wierzchu, więc go użyłam. Mam nadzieję, że nie był ci
potrzebny do czegoś innego.
- W zasadzie to był – zaśmiał się.
– Ale sam kazałem ci się rozporządzić w kuchni. Nie przejmuj się. Kupię drugi.
- Odkupię ci go.
- Szczypiorek? Za kilka centów?
Nie wygłupiaj się.
- Pipita, wiesz, że nigdy u ciebie nie byłam – powiedziałam,
rozglądając się po kuchni. Była ogromna. Prawdopodobnie tak duża jak całe moje
mieszkanie w akademiku. – Masz bardzo ładny dom.
- Dzięki.
- Sam tu mieszkasz?
- Tak – odparł, upijając kawę. –
Chcesz się wprowadzić? – zaśmiał się, a ja mu zawtórowałam.
- Nie. Zastanawiam się po prostu
po co ci tak wielki dom.
- Długa historia.
- Mam czas.
- A szkoła, praca?
- W szkole i tak nie mogłabym się
skupić. A poza tym tylko odstraszyłabym innych studentów – powiedziałam, mając
na myśli moją opuchniętą od płaczu twarz i rozbite kolano. – A pracę zaczynam
popołudniu.
Gonzalo wziął głęboki wdech i
odłożył grzankę. Wypił kawę do końca i powiedział:
- Może kiedyś ci opowiem.
- Ty wiesz wszystko o moim życiu.
- Mam coś dla ciebie – rzekł i
wyszedł z kuchni.
Zaciekawiła mnie jego historia.
Ten dom miał związek z jakąś opowieścią, tylko dlaczego nie chciał mi jej
zdradzić? Sądziłam, że jesteśmy przyjaciółmi i nie mamy przed sobą tajemnic. Ja
przed nim nie miałam, ale widać to nie działało w dwie strony. Nie chciałam na
niego naciskać. Dałam mu czas, bo byłam pewna, że w odpowiednim czasie wszystko
mi opowie.
Gonzalo pojawił się w kuchni kilka
minut później. Wręczył mi niewielki pakunek owinięty czerwonym papierem.
- Miałem ci to dać po twoim
powrocie, ale wtedy Cris powiedział mi, że zaprosił cię na nasz mecz. Byliście
tak jakby parą, więc sądziłem, że pójdziesz jego dopingować i nie chciałem
robić konkurencji. Teraz to chyba nieaktualne.
- A co to jest? – zapytałam,
rozpakowując prezent. Po chwili w dłoniach trzymałam koszulkę Realu Madryt z
numerem „20” i nazwiskiem Higuain na plecach. – Jejku, jaka ładna. Dziękuję –
powiedziałam, obejmując go serdecznie. – O wiele bardziej wolę takie prezenty,
które mają jakieś znaczenie, niż puste brylanty – dodałam, zdejmując z uszu
kolczyki, które niegdyś dostałam od Crisa. Przez chwilę zastanawiałam się, co z
nimi zrobić. Najprościej byłoby oddać je Ronaldo, ale prezentów się nie oddaje,
więc postanowiłam dać je pani Zosi. Będą jej pasować.
- Cieszę się, że ci się podoba. A
wiesz gdzie trzymam twój szalik? Przywiesiłem go sobie nad łóżkiem. I
codziennie przed zaśnięciem na niego patrzę i myślę o tobie. – Gonzalo
odchrząknął, bo chyba nie chciał tego mówić na głos. Speszył się i za
przeproszeniem odszedł od stołu, a ja uśmiechnęłam się do siebie.
Przed pracą Gonzalo zawiózł mnie
do domu, abym mogła się przebrać i umalować. Wchodząc do domu usłyszałam
śmiechy dziewczyn, które zawzięcie o czymś dyskutowały w kuchni.
- O, jest nasza zguba – krzyknęła
Klaudia, nie dostrzegając Pipity. –
Zaszalałaś, dziewczyno! Całą noc, sam na sam z Crisem. Opowiadaj co się tam
działo? – mówiła z podekscytowaniem.
- Ej, Aśka! A co ty masz na sobie?
Męskie ciuchy? – Wciąż miałam ubrania pożyczone od Gonzalo. – I to w dodatku
ciuchy Pipity! Co się dzieje?
- Cześć, dziewczyny. – Do kuchni
wszedł Gonzalo. – Przywiozłem Joasię, aby nie spóźniła się do pracy. Poradzisz
sobie?
- Tak – odparłam.
- Zdzwonimy się później. Pa!
- Dziękuję, Gonzalo.
- Drobiazg. Trzymajcie się!
- Co się stało? – Klaudia
pociągnęła mnie za rękę i zmusiła do zajęcia wolnego miejsca przy stole. Razem
z Irmą wyczekująco na mnie spoglądały. Nie chciałam im wszystkiego opowiadać,
ale dla dobra Klaudii chyba musiałam. Ona spotykała się z Karimem, przyjacielem
Crisa, i nie wiadomo, czy oni nie byli tacy sami. Aczkolwiek wydawało mi się,
że Klaudia nie ma nic przeciwko jednonocnym przygodom.
- Pokłóciłam się z Cristiano.
- Jak to?
- O co?
- Podczas kolacji dużo
rozmawialiśmy, no i zeszło nam na tematy bardziej intymne.
- I?
- On chciał, abym pojechała z nim
do domu, ale ja nie chciałam. Zdenerwował się. Powiedział mi wiele przykrych słów,
między innymi to, że nie na darmo dał mi pieniądze na operację taty.
- Powiedział, że dał ci kasę za
seks? – zdziwiła się Irma.
- Nie dosłownie, ale zasugerował
mi to. Wiecie jak się poczułam? Byłam zrozpaczona. Wybiegłam stamtąd z płaczem.
Biegłam przed siebie, biegłam i biegłam, aż wreszcie niespodziewanie spotkałam
Gonzalo. Zabrał mnie do siebie.
- Ja pierdole, co ta dupek! –
krzyknęła Klaudia. – Co za skończony idiota! Co on sobie w ogóle wyobrażał?!
- Uspokój się – wtrąciła się Irma.
- Aśka to delikatna i subtelna
dziewczyna, która wierzy w miłość. Spotykał się z nią, nie wiedząc tego? Czego
on oczekiwał, że poleci na jego kasę? Kuźwa, jakbym miała na koncie pięćdziesiąt
tysięcy to oddałabym mu tą kasę od razu, żeby tylko się odczepił. Co za
parszywy gnojek!
- Dobrze, że Gonzalo cię odnalazł,
bo inaczej byłoby krucho.
- Tak. Jestem mu wdzięczna, bo
bardzo mi pomógł. Dobra, idę się przygotować do pracy. Irma, masz jakiś dobry
podkład lub puder? Muszę jakoś zatuszować te podpuchnięte oczy.
- Jasne. Umaluję cię.
- Dzięki.
Miałam szczęście, że i moje
współlokatorki okazywały mi współczucie. Niejedna pewnie powiedziałaby, że
jestem głupia, bo mogłam mieć wszystko, a nie mam nic. Trudno. Wolę nie mieć
nic, niż mieć kogoś takiego jak Cristiano. Dobrze, że ta sytuacja miała
miejsce, bo przynajmniej poznałam jego prawdziwą twarz.
Nim zniknęłam w swojej sypialni,
usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu doskoczyła do nich Irma. Przywitała się z
Ridrigo, chłopakiem mieszkającym naprzeciwko i studiującym architekturę wnętrz,
poczym wzięła od niego jakiś przedmiot. Zamknęła drzwi i pogrążona w lektorze
ruszyła ku kuchni. Zatrzymała się, napotykając mnie na swojej drodze. Od razu
wręczyła mi kolorową gazetę, gdzie na pierwszej stronie było moje zdjęcie,
kiedy wybiegam z restauracji.
Cholera jasna, zapomniałam, że widzieli mnie dziennikarze.
Usiadłam przy stole i na głos
zaczęłam czytać artykuł, który – krótko mówiąc – nie przedstawiał mnie, ani
Crisa, w dobrym świetle. Nazwano mnie kolejną kochanką, zabawką bogatego
Gwiazdora. Powodem przez który jego relacje z Iriną nie układają się pomyślnie.
Napisali, że go wykorzystuję, lecą na kasę i luksusowe życie. A dlaczego
wybiegłam z restauracji z płaczem? No jasne, bo wspaniały Cristiano ze mną
zerwał!
- To jakaś kpina! – podsumowałam
ze zdenerwowaniem. – Dlaczego oni to napisali? Przecież to brednie!
- Brukowce tak już mają. Zmyślają
historyjki z nieba. Nie martw się, coś zrobimy.
- Ale co, Irma? Co ja mogę? Nie
wygram z nimi, a tym bardziej z Cristiano.
- Sama nie wygrasz, bo się do tego
nie nadajesz. Ale od czego masz nas? – powiedziała, spoglądając z zadziornym
uśmiechem i błyskiem w oku na Klaudię. – My się już zajmiemy tym Ronaldkiem.
Zapamięta nas Gwiazdeczka!
- Co wy chcecie zrobić?
- O nic się nie martw. Cristiano
dowie się z kim zadarł.
Muszę powiedzieć, że byłam
przerażona wyrazem twarzy moich współlokatorek, kiedy wspominały o zemście. W
dodatku coś knuły za moimi plecami, bo często rozmawiały w kuchni, a kiedy i ja
się w niej pojawiałam, to dziwnie milkły lub zmieniały temat. Nie podobało mi
się, bo mogłam mieć przez nie jeszcze większe kłopoty. I tak już teraz musiałam
użerać się z paparazzi, którzy śledzili każdy mój krok. Miałam tego dość! Nigdy
w życiu nie chciałabym być popularna. Zero prywatności. Modliłam się, aby to
się wreszcie skończyło, ale coś mi mówiło – a zwłaszcza mówiły to Irma i
Klaudia – że to dopiero początek.
Starałam się tym nie przejmować i
odciąć się od tego. Nie spotykałam się już z Crisiem, od momentu kolacji nie
widziałam go ani razu. Swój czas poświęcałam nauce, czyli temu, na czym
powinnam się skupić od początku, pracy oraz ponownie zaczęłam udzielać się w
wolontariacie. Często towarzyszył mi przy tym Gonzalo, który stał się
ulubieńcem małych pacjentów, odbierając mi tym samym zaszczyty order
„Uśmiechniętego Słoneczka” nadawany przez dzieci wolontariuszom.
- Co robimy? – zapytał, kiedy
opuszczaliśmy mury szpitala. – Możemy jechać do mnie, co ty na to? Napijemy się
soku w ogrodzie, możemy obejrzeć jakiś film albo teleturniej.
- A opowiesz mi swoją historię?
- W takim razie możemy jechać na
kawę na Gran Via albo do ciebie i pogadać z dziewczynami – zaśmiał się,
zmieniając temat.
- Gonzalo, proszę cię… Chciałabym
cię lepiej poznać. Dlaczego nie chcesz mi niczego o sobie opowiedzieć?
- Bo to nie jest wesoła historia.
A poza tym nie lubię do tego wracać – powiedział, kierując się w stronę
samochodu.
- Ja też mam za sobą wiele
przykrych wydarzeń, o wszystkich wiesz i bardzo mi pomogłeś wyjść z dołka. Może
ja też mogłabym ci jakoś pomóc…
- Radzę sobie. To było dawno i
teraz w ogóle o tym już nie myślę. O ile nie pytasz, oczywiście. Bo swoimi
pytaniami przywołujesz do mnie smutne wspomnienia.
- Przepraszam.
- To gdzie jedziemy?
- Do mnie.
Po kilkunastu minutach byliśmy już
na miejscu. Nie chciałam sprawiać przykrości Gonzalo, ale bardzo chciałam
poznać jego przeszłość. Myślę, że wówczas lepiej bym go zrozumiała jako
człowieka. To na pewno go ukształtowało. Myślę, że mogłabym wyciągnąć z tego
wiele cennych nauk, ale skoro nie chce…
- A dziewczyn jak zwykle nie ma –
powiedziałam, wchodząc do pustego mieszkania. – Czego się napijesz?
- Soku – odpowiedział. Wówczas
zaczęła dzwonić tego komórka. Odebrał ją i zamienił kilka słów ze swoim
rozmówcą. Nie był zadowolony. – Przepraszam – rzekł, po odłożeniu słuchawki. –
Dzwonił mój agent i muszę jechać na Santiago Bernabeu. Pracujemy nad
przedłużeniem mojego kontraktu.
- Teraz?
- Niestety… Zadzwonię do ciebie
wieczorem, to się umówimy na jutro, okay? Bardzo cię przepraszam.
- Skoro musisz to jedź. Tylko
uważaj na siebie – powiedziałam z uśmiechem.
- Ty też. Do zobaczenia – rzekł,
całując mnie w policzki i wychodząc z domu.
Wreszcie chwila ciszy. Tęskniłam
za tym. Nalałam sobie do kubka soku pomarańczowego i pomaszerowałam do pokoju
po książkę. Wówczas w domu rozległ się dźwięk dzwonka.
- Czego znowu zapomniałeś? –
zaśmiałam się, otwierając drzwi. – O!
Mina mi wyraźnie zrzedła.
Spodziewałam się wszystkich, ale…
- Irina?
__________
Lubicie jak przerywam w takim momencie, nie? :)