16. Zakochani zawsze znajdą do siebie drogę.

   Obudziłam się wcześnie rano, szczęśliwa jak nigdy. Przez roletę do pokoju wpadła jasna strużka letniego słońca, oświetlająca spokojnie śpiącą twarz Gonzalo. A jednak to prawda.
Narzuciłam na siebie koszulkę oraz szorty i wyszłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Nalałam wodę do szklanki i stojąc w oknie wypiłam ją jednym duszkiem, próbując uspokoić nerwy. Nie wiedziałam, czemu się denerwuję. Przecież wszystko mam za sobą. No tak, prawie wszystko. Wciąż musiałam podjąć decyzję odnośnie mojego wyjazdu. Z jednej strony chciałam wrócić do Polski, bo tęskniłam za tatą i panią Zosią. Brakowało mi ich bliskości, a poza tym dobrze czułam się w swojej ojczyźnie. Rok w Madrycie od początku miał być dla mnie przygodą. I był. Najwspanialszą jaką mogłam sobie wymarzyć, nie zważając na Crisa i jego chore akcje.
Jednak teraz, kiedy spotkałam Gonzalo, którego pokochałam, nie wyobrażałam sobie wyjazdu stąd. Pragnęłam spędzać z nim każdą minutę, każdą godzinę, każdy dzień!
- O… Asia. – Do kuchni przyczołgała się Klaudia. Wyglądała strasznie! Rozmazany makijaż, włosy w nieładzie, podziurawione pończochy… Chyba ostro wczoraj zabalowała.
- Wyglądasz jak kobieta z moich koszmarów.
- Bywa – odparła, siadając na krześle. – Jest coś do picia?
- Pewnie. – Bez zawahania chwyciłam za szklankę i dałam jej trochę wody mineralnej. – Proszę.
- Dzięki.
- Długo imprezowałyście, nie?
- No… Ja wróciłam z Karimem około trzeciej, a Irma została do końca.
- Fajnie było. Akcja z Crisem… Jak wyście na to wpadły?
- Musiałyśmy dać mu nauczkę. Teraz wie, co go może spotkać jak będzie zadzierać z kobietami. Należało mu się.
- A Irina? Wiecie, że tam była?
- Tak. Szkoda mi się jej zrobiło, ale w końcu i ona przejrzała na oczy. Spotkaliśmy ją później jak spacerowała po ulicach Madrytu. Płakała i powiedziała nam, że nie chcę być już z Cristiano. Dzisiaj ma zabrać od niego swoje rzeczy i wrócić do Nowego Jorku.
- Żadna kobieta nie zasługuje na takie traktowanie. Może zrobię śniadanie, co? Skoro Karim z tobą przyszedł, to pewnie będzie głodny jak wstanie.
- O… Kochana jesteś, wiesz? Ja idę pod prysznic, bo czuję, że cuchnę.
Kilkanaście minut później siedziałam w kuchni razem z Klaudią i Irmą. Zajadałyśmy się przyrządzonymi przeze mnie kanapkami i popijałyśmy aromatyczną kawę. Nie przestałyśmy plotkować o wczorajszej imprezie, która wszystkim bardzo się spodobała. Jednak we mnie wdarło się lekkie podenerwowanie, bowiem dziewczyny nie wiedziały, że w moim pokoju śpi jeszcze Gonzalo. Bałam się, co sobie o mnie pomyślą. Jasne, Klaudia sypiała z Karimem odkąd tylko pojawiła się w Madrycie, ale ona była inna. Do mnie takie zachowanie nie było podobne.
- Klaudia, a Karim nie jest na ciebie zły – zapytała Irma. – Przecież on jest przyjacielem Cristiano. Pewnie nie był zachwycony, że tak potraktowałaś jego kumpla.
- Karim od jakiegoś czasu też miał dość Crisa. Pochwalił nasz pomysł.
- Aż dziwne, że oni kiedyś byli tacy sami.
- Miłość zmienia ludzi – powiedziałam.
- Wydaje mi się, że Karim nie będzie się więcej spotykać z Cristiano. Wkurzył się na niego. Dla mnie to dobrze, bo Benz może przyjaźnić się z kimś innym. Facetów w drużynie nie brakuje. Znajdzie sobie nowego przyjaciela.
- Na przykład mojego brata.
- Słucham? – wtrąciłam się. – A dlaczego właśnie jego? Dlaczego Gonzalo?
Ups, chyba nerwy mnie poniosły, ale to dlatego, bo czułam, że godzina pobudki zbliża się wielkimi krokami. Dziewczyny posłały sobie porozumiewawcze spojrzenie, ale nie zareagowały na moje słowa. I wówczas do kuchni wkroczył Gonzalo, w samych bokserkach.
- Dzień dobry – powiedział z uśmiechem. Przysiadł się do stołu, uprzednio całując mnie w czubek głowy. Czułam, że na policzkach pojawiły mi się czerwone rumieńce. Dziewczyny patrzyły na mnie dziwnym wzrokiem, a uśmieszek nie schodził im z twarzy. – Co na śniadanie?
- Częstuj się – powiedziała Irma, podsuwając mu talerz z kanapkami pod nos.
- Dzięki.
Zapadła dziwna atmosfera. Widać było, że dziewczyny miały ochotę rzucić jakimiś komentarzami, ale moje speszona mina i spuszczona w dół głowa, hamowały je. Szeptały coś między sobą. Doprowadzało mnie to wariacji, podczas gdy Gonzalo spokojnie zajadał się kanapkami. Dla niego seks to nic wielkiego, przecież nie był laikiem, ale dla mnie to całkiem coś innego. Nie chciałam, aby wszyscy dowiedzieli się o tym, że straciłam dziewictwo. Pipita mógł się chociaż ubrać.
- Było pyszne – powiedział Gonzalo, klepiąc się po brzuchu. – Łazienka wolna?
- Tak.
- To idę się wykąpać. Czy mógłbym poprosić o jakiś ręcznik?
- Są w szafce pod umywalką – powiedziałam.
- Zaraz wracam.
Poszedł, a atmosfera w ogóle się nie poprawiła. Czułam na sobie pytające spojrzenia dziewczyn, lecz ja uparcie unikałam ich wzroku.
- Asia?
- No co?!
- Chcesz nam coś powiedzieć?
- Nie…
- Spałaś z Gonzalo?
Ja nie kłamię. Nie chcę tego robić. Brzydzę się kłamstwem.
- Nie… – odparłam bez przekonania.
- Jasne – zapiszczały i wybuchły niepohamowanym śmiechem. – To super! Gratulujemy!
- Nic nie powiedziałam!
- Ale z twojej twarzy można wyczytać wszystko! A poza tym Pipita był w samych majtkach!
- To co? Przecież spał. Musiał się rozebrać.
- Aśka, przyznaj się.
Zapadła cisza. Głucha, przerażająca cisza. Cisza, która zdradzała wszystko.
Zrobiłam zrezygnowaną minę i schowałam twarz w dłonie. Dziewczyny zapiszczały, a zaraz potem podleciały do mnie, aby mocno mnie uściskać. Zrobiły z tego wielkie wydarzenie i miałam wrażenie, że cieszą się bardziej ode mnie.
- To skoro wszystkie sekrety wyszły na jaw – zaśmiała się Klaudia – to idę obudzić Karima.

Obudziłam się wcześnie rano, dzięki dzwonkowi do drzwi. Wyszłam, aby zobaczyć, co się dzieje i ujrzałam Irmę z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Do ciebie – powiedziała, wstawiając je do wazonu na stole. – I jest bilecik.
Bez namysłu chwyciłam za karteczkę i zaczęłam czytać: 

Chciałbym dzisiaj Cię zaprosić na wycieczkę, gdzieś do lasu albo nad wijącą się rzeczkę.
Jagód bym Ci uzbierał cały dzbanek, żebyś sobie jadła je calutki ranek.
Chciałbym Cię zaprosić na spacerek, mam dla Ciebie torcik na deserek.
Poprowadzę Cię do parku na ławeczkę, pośmiejemy się troszeczkę.
Chciałbym Cię zaprosić dziś do kina, nocny seans o dwudziestej się zaczyna.
Potem  miła odprowadzę  Cię do domu i buziaka skradnę po kryjomu.
Chciałbym zabrać Cię na łódeczkę i nacieszyć się Tobą chociaż chwileczkę.
Albo spędzić z Tobą całe lato i otrzymać od Ciebie plik buziaków za to.
Chciałbym zabrać Cię do Marzeń Krainy, tam gdzie nie ma żadnej innej dziewczyny.
Tam gdzie radość bezwzględnie panuje i niczego kobiecie nigdy nie brakuje.
Chciałbym Cię zaprosić do raju, do takiego super fantastycznego kraju.
Chcę byś dobrze się czuła, bo ze mnie niezła gaduła.
G.

- Ooo… Napisał ci wiersz – powiedziała Irma. – Taki dziwny, ale w końcu to piłkarz, a nie poeta. Aczkolwiek zawsze był humanistą.
- Nie ważne jaki to wiersz. Liczy się sam gest. Nigdy czegoś tak pięknego nie dostałam.
- Pewnie chciał cię przekonać do pozostania.
- Tak, ale niestety nie mogę.
- Głupia jesteś, Aśka – powiedziała, wychodząc.
Nikt nie akceptował mojej decyzji o powrocie do Polski. Chciałam tam wrócić. Madryt był przygodą – najpiękniejszą jaką miałam, ale wciąż przygodą. Tylko czy uczucie, które dzielę z Gonzalo można nazwać przygodą? Przelotną znajomością? Nie bardzo. Ale są przecież telefony, komputery. Obiecałam, że będę wpadać do kilka tygodni na weekend i na wszystkie dłuższe wolne dni. Ciężko mu było się z tym pogodzić. Chyba nawet do tej pory się z tym nie pogodził, bo wciąż próbuje mnie przekonać, ale nie uda mu się to. Podjęłam decyzję.
Wieczorem ubrałam koszulką z numerem „20” i nazwiskiem „Higuain”, którą niegdyś dostałam od Gonzalo. Razem z Irmą i Klaudią, ubranymi w podobne koszulki, ale z innymi nazwiskami, pojechałyśmy na Santiago Bernabeu na najważniejszy mecz tego sezonu. Kiedy tylko weszłam na stadion poraził mnie ogrom tej budowli. Było to coś fantastycznego. Osiemdziesiąt tysięcy ludzi odzianych w białe stroje, z flagami, chorągiewkami… Coś niesamowitego!
Miałyśmy bardzo dobre miejsca, z których widać było całe boisko. Po chwili na murawie pojawili się zawodnicy, ale nie było wśród nich Gonzalo. Widziałam Crisa, Benzemę, Angela i innych, ale mój Pipita został na ławce. Poczułam wielki zawód. Spodziewałam się, że go zobaczę, a tymczasem nic nie wiadomo. W końcu dla niego tutaj przyszłam, a nie dla jakiegoś spektaklu, meczu czy zwycięstwa.
Minuty mijały, a bezbramkowy wynik był bez zmian. Zawodnicy w białych koszulkach dwoili i troili się, aby coś ustrzelić, ale wszystkie ich próby, a zwłaszcza próby Cristiano, kończyły się na niczym, a w najlepszym wypadku na słupkach i poprzeczce.
Widziałam jak w Crisa wdaje się frustracja. Zamiast skupić się na grze piłkarskiej, to udoskonalał swoje talenty aktorskie i robił szopkę przed sędziami i kibicami. Żal było patrzeć, bo przecież był dobrym piłkarzem, który potrafił rozstrzygnąć mecz. Byłam przekonana, że to przez zawirowania życia prywatnego mu nie idzie. Nie tylko jedną karę poniósł…
Do przerwy było bez zmian, po przerwie również. Piłkarze z Londynu coraz bardziej naciskali na bramkę Casillasa. Obrona nie radziła sobie z ich upilnowaniem, jednak dawali z siebie wszystko i blokowali strzały. Wyprowadzali groźne akcje ofensywne, ale wszystko psuł Cristiano.
Wreszcie trener Realu się zdenerwował i w jego miejsce wprowadził Gonzalo. Ucieszyłam się niemiłosiernie, aż podskoczyłam z miejsca. Wreszcie zobaczyłam Pipitę na boisku! Szybko zajął swoje miejsce i zaczął grę. Szło mu całkiem nieźle. Odbierał wiele piłek, posyłał je do Karima, który znacznie celniej strzelał na bramkę rywala.
Aż w końcu w 79. minucie Angel wykonywał rzut rożny wprost na głowę Gonzalo. Wyskoczył najwyżej i uderzył piłkę tak mocno i precyzyjnie, że bramkarz nie miał możliwości obronienia tego strzału. Trybuny wyskoczyły w powietrze, a ja wraz z nimi. Byłam taka szczęśliwa, że aż łzy napłynęły mi do oczu. Udzieliła mi się ta piłkarska atmosfera od kiedy Gonzalo pojawił się na boisku.
Patrzyłam jak Argentyńczyk podbiega do białej trybuny i zbiera gratulacje od kolegów. Zaraz potem podszedł do kamery znajdującej się obok i podciągnął koszulkę do góry. Na białym podkoszulku napisane miał „Asiu, proszę zostań”. Posłał do obiektywu buziaka i wrócił na swoje miejsce na boisku. Wszystko doskonale widziałam, bo ekrany na stadionie pokazały zbliżenie nawet kilka razy! Byłam wzruszona i przeszczęśliwa, bo po raz kolejny podarował mi coś, czego nigdy nie dostałam od żadnego mężczyzny.
Zebrałam gratulacje od Irmy oraz Klaudii i skupiłyśmy się na meczu, który zakończył się dziesięć minut później zwycięstwem Realu Madryt.
- To było piękne – powiedziałam do Gonzalo na pomeczowej imprezie dla piłkarzy i ich rodzin. – Nie spodziewałam się tego.
- Nikt się nie spodziewał. Chcę byś została.
- Wiem, ale nie mogę – rzekłam, odchodząc na kilka kroków. Nerwowo bawiłam się palcami, bo wiedziałam, że sprawiam mu ból. Nie chciałam tego, ale musiałam wracać do Polski. – Przepraszam. Ale muszę tam wrócić chociaż na rok. Tęsknię za ojczyzną, za rodziną i przyjaciółmi.
- A co będzie ze mną? Też będę za tobą tęsknić.
- Wiem, ale my sobie poradzimy – powiedziałam, głaskając go po policzku. – Jesteśmy młodzi, kochamy się. A zakochani zawsze znajdą do siebie drogę.
- Żeby to było takie proste. Będą dzielić nas tysiące kilometrów.
- Ale tylko trzy godziny w samolocie. To nie dużo. Wystarczy, że zadzwonisz, a ja przylecę.
- To nie to samo. Nie będę mógł zasypiać przy twoim boku, nie będę mógł trzymać cię za rękę, patrzeć na twój uśmiech. To takie proste rzeczy, ale ich będzie brakować mi najbardziej.
- Poradzimy sobie, Gonzalo. Jestem o tym przekonana. Ja też będę za tobą tęsknić. Za Irmą i Klaudią też. Za wszystkimi. Ale tam jest mój tata, proszę, zrozum to.
- Rozumiem. Moi rodzice też mieszkają daleko i znam twój ból. Nie będę dłużej naciskać. Rób co musisz.
- Dziękuję – powiedziałam, mocno wtulając się w jego ramiona.

__________
Ten wiersz... Znaleziony gdzieś w czeluściach Internetu. Wybaczcie mi tą tandetę :P Zresztą musiałam go nieco pozmieniać, dlatego stracił rym i w ogóle. Cóż... 

Rozdział to ostatni, za 10 dni epilog i... Nie będę zdradzać zakończenia :)
Miłego czytania!

21 komentarzy:

  1. Jak romantycznie, jak pięknie. Jaki z Pipity romantyk, takiego czegoś, to ja się po nim nie spodziewałam. Najpierw wiersz, na meczu ta koszulka, coś pięknego. Miłość od niego bije na kilometr. Asia powinna zostać, ja wiem, że w Polsce ma tatę, ale tutaj znalazła prawdziwą miłość. Myślę, że jej tata by to zrozumiał, a nwet pochwalił. A takie wpadanie na ''Pięć Minut'' Nie miałoby sensu. Mimo że bardzo się kochają.
    Mam nadzieję, że Asia jeszcze wszystko przemyśli.

    OdpowiedzUsuń
  2. :) ostanie rozdział :( why ? :( Niuśka

    OdpowiedzUsuń
  3. Takiego obrotu akcji się nie spodziewałam. Czytałam twoje inne opowiadanie - "Madryckie Szaleństwo". kliknęłam w twórczość i znalazłam to! Świetne, świetne i jeszcze raz świetne! Czytając początek myślałam, że CR się zmieni, ale cóż trudno. Zrozumiał, ale za późno. A Gonzalo, wydaje mi się że od początku czuł coś do Aśki.
    Czekam na 17.10 i epilog:)
    Mam jeszcze pytanie odnośnie zdjęcia startowego, nie wiem jak, ale zrobiłaś go ślicznie. W jakimś specjalnym progranie zostało zrobione?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ja go robiłam. Nagłówek został zamówiony na szabloniarnii :)

      Usuń
  4. No nie...za tydzień epilog? :(
    Wracając do rozdziału - jest świetny :)
    Mam nadzieję,że Gonzalo przekona Asię do pozostania w Madrycie ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział mi się podobał.Ciekawa jestem zakończenia,pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział. Mam nadzieję że Asia jednak zostanie w Madrycie. Może wrócić do Polski na tydz, czy coś a później wróci do Gonzalo. Czekam na epilog, szkoda że to już koniec ale będę czekać.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku. Jak zwykle coś mi nie pasuje, no ale prawda jest taka,że to co chce zrobić Asia jest strasznie, strasznie smutne. Przecież Gonzalo ją kocha! No i czemu ona nie może jak równie mocno zakochana, zostać z nim?

    OdpowiedzUsuń
  8. Aśka jest głupia. Ma wspaniałego faceta przy sobie, a wyjeżdża. Mam wrażenie, że ona po prost nie chce zostać. Odcienke ciekawy, naprawdę szkoda, że to już ostatni.

    OdpowiedzUsuń
  9. piękne. szkoda że to już prawie koniec..:-((((((

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tam, oj tam. A mi się wierszyk podobał. Taki milusi. :) Trzeba przyznać Gonzalo, że jest pomysłowy. W dodatku ten napis. Szkoda tylko, że nie zdołał jej przekonać, aby została. No, ale skoro tak bardzo tęskni za ojcem, to może lepiej, że wyjedzie. Mam tylko nadzieję, że dzielące ich kilometry nie zniszczą tego, co jest między nimi. Bo to tak się obiecuje, że będzie kontakt, a potem... BUM! I koniec. Oby w ich przypadku tak się nie stało.
    Haha, biedny Cris. Nie dość, że został publicznie ośmieszony, to jeszcze stracił przyjaciela, a w dodatku podczas meczu kiepsko mu szło. I bardzo dobrze. Sam się o to prosił. Cieszę się, że Irina wreszcie przejrzała na oczy i zakończyła ten chory związek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Spełniłaś moje marzenie :) Życzyłam Aśce i Gonzalo wiele szczęścia w miłości i proszę! Początkowo się obawiałam, że naprawdę zechcesz połączyć ją z Cristiano, ale to dobrze, że zmieniłaś koncept. To dwa różne światy, żywioły, które nie uzupełniają się wzajemnie. Asia zasługuje na kogoś tak dobrego jak Pipita. Po prostu cudnie! *,* Twoje nowe opowiadanie zacznę czytać po ukończeniu tego ;3 ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. muszę przyznać, że rozdział jest wspaniały i jestem totalnie załamana, że się kończy! nie mogę tego pojąć, że już za tydzień będę czytała epilog. Asia zasługiwała na takiego faceta, jak Gonzalo. na pewno piłkarz jest lepszy niż cały ten Cris. sytuacja dziewczyny jest tragiczna. musi wybrać życie w Polsce wraz z ojcem albo z miłością swojego życia i spotykać się z nim w określonym czasie. czekam z niecierpliwością na końcówkę.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dlaczego Asia tak upiera się z tym powrotem do Polski? Przecież w Madrycie ma Gonzalo i przyjaciółki. Rozumiem,że tęskni za rodzinom, ale przecież może ją ściągnąć do Hiszpanii..
    Jak to został tylko epilog? No nic czekam na niego z niecierpliwością, bo jestem ciekawa jak to zakończysz :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ech nie rozumiem Asi.. Przecież miłość w życiu człowieka jest czymś największym, najwspanialszym. Bez miłości ten świat w którym żyjemy jest szary i ponury, pozbawiony blasku.. szkoda,że Asia tak zdecydowała:( nie mogę uwierzyć, że to już koniec;( baaardzo baaaardzo szkoda:(

    Ziaba

    OdpowiedzUsuń
  15. Trafiłam tu przypadkiem i muszę przyznać- żałuję, że pojawiłam się tu dopiero przed epilogiem. :) Bardzo ciekawa notka, zastanawiam się co zrobi Asia. :) A zagrywka Gonzalo przypomina mi Davida i jego '¡¡¡Imposible sin vosotras!!!' ale i tak jest mega słodka! :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cholera! Że to ostatni no ! Uwielbiam to opowiadanie. Szkoda żę to koniec :( Roździał mi się podoba, ale czuję się jakbyś coś miała mega, mega namieszać w epilog ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Asia i Gonzalo ;) No proszę, proszę ^^ Jakie to słodkie było jak się tak zawstydziła rano, a on wyszedł sobie jak gdyby nigdy nic ^^ Cieszę się, że połączyło ich uczucie, a Asia ulokowała je u takiego wspaniałego faceta jakim niewątpliwie jest Argentyńczyk. Nigdy więcej łez przez Cristiano!
    Jednak zdecydowała się wrócić do Polski...Kurczę. Wierzę jej, że bardzo tęskni za tatą i za rodziną. Jak wróci będzie tęsknić za Gonzalo, bo telefony i Internet to jednak nie to samo, ale wierzę, że im się uda ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Jaka szkoda, że to ostatni rozdział, bo chociaż to opowiadanie o Crostiano, to je lubiłam.
    Cieszę się, że Asia jest szczęśliwa z Gonzalo, który w 100% na Nią zasługuje. Tworzą bardzo uroczą parę, ale ten wyjazd do Polski mnie martwi, bo związki na odległość nie są zbyt dobre.. Jednak czekam na rozwiązanie w epilogu :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Szkoda, że Asia zdecydowała się jednak na ten wyjazd... Mam nadzieję, że jej związek z Gonzalo przetrwa i wróci do Madrytu :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ehh szkoda ze to juz prawie koniec... Licze jednak na jakis zwrot akcjii ;)

    OdpowiedzUsuń