Narzuciłam na siebie koszulkę oraz
szorty i wyszłam do kuchni w poszukiwaniu czegoś do picia. Nalałam wodę do szklanki
i stojąc w oknie wypiłam ją jednym duszkiem, próbując uspokoić nerwy. Nie
wiedziałam, czemu się denerwuję. Przecież wszystko mam za sobą. No tak, prawie
wszystko. Wciąż musiałam podjąć decyzję odnośnie mojego wyjazdu. Z jednej
strony chciałam wrócić do Polski, bo tęskniłam za tatą i panią Zosią. Brakowało
mi ich bliskości, a poza tym dobrze czułam się w swojej ojczyźnie. Rok w
Madrycie od początku miał być dla mnie przygodą. I był. Najwspanialszą jaką
mogłam sobie wymarzyć, nie zważając na Crisa i jego chore akcje.
Jednak teraz, kiedy spotkałam
Gonzalo, którego pokochałam, nie wyobrażałam sobie wyjazdu stąd. Pragnęłam
spędzać z nim każdą minutę, każdą godzinę, każdy dzień!
- O… Asia. – Do kuchni
przyczołgała się Klaudia. Wyglądała strasznie! Rozmazany makijaż, włosy w
nieładzie, podziurawione pończochy… Chyba ostro wczoraj zabalowała.
- Wyglądasz jak kobieta z moich
koszmarów.
- Bywa – odparła, siadając na
krześle. – Jest coś do picia?
- Pewnie. – Bez zawahania
chwyciłam za szklankę i dałam jej trochę wody mineralnej. – Proszę.
- Dzięki.
- Długo imprezowałyście, nie?
- No… Ja wróciłam z Karimem około
trzeciej, a Irma została do końca.
- Fajnie było. Akcja z Crisem… Jak
wyście na to wpadły?
- Musiałyśmy dać mu nauczkę. Teraz
wie, co go może spotkać jak będzie zadzierać z kobietami. Należało mu się.
- A Irina? Wiecie, że tam była?
- Tak. Szkoda mi się jej zrobiło,
ale w końcu i ona przejrzała na oczy. Spotkaliśmy ją później jak spacerowała po
ulicach Madrytu. Płakała i powiedziała nam, że nie chcę być już z Cristiano.
Dzisiaj ma zabrać od niego swoje rzeczy i wrócić do Nowego Jorku.
- Żadna kobieta nie zasługuje na
takie traktowanie. Może zrobię śniadanie, co? Skoro Karim z tobą przyszedł, to
pewnie będzie głodny jak wstanie.
- O… Kochana jesteś, wiesz? Ja idę
pod prysznic, bo czuję, że cuchnę.
Kilkanaście minut później
siedziałam w kuchni razem z Klaudią i Irmą. Zajadałyśmy się przyrządzonymi
przeze mnie kanapkami i popijałyśmy aromatyczną kawę. Nie przestałyśmy
plotkować o wczorajszej imprezie, która wszystkim bardzo się spodobała. Jednak
we mnie wdarło się lekkie podenerwowanie, bowiem dziewczyny nie wiedziały, że w
moim pokoju śpi jeszcze Gonzalo. Bałam się, co sobie o mnie pomyślą. Jasne,
Klaudia sypiała z Karimem odkąd tylko pojawiła się w Madrycie, ale ona była
inna. Do mnie takie zachowanie nie było podobne.
- Klaudia, a Karim nie jest na
ciebie zły – zapytała Irma. – Przecież on jest przyjacielem Cristiano. Pewnie
nie był zachwycony, że tak potraktowałaś jego kumpla.
- Karim od jakiegoś czasu też miał
dość Crisa. Pochwalił nasz pomysł.
- Aż dziwne, że oni kiedyś byli
tacy sami.
- Miłość zmienia ludzi –
powiedziałam.
- Wydaje mi się, że Karim nie
będzie się więcej spotykać z Cristiano. Wkurzył się na niego. Dla mnie to
dobrze, bo Benz może przyjaźnić się z kimś innym. Facetów w drużynie nie brakuje.
Znajdzie sobie nowego przyjaciela.
- Na przykład mojego brata.
- Słucham? – wtrąciłam się. – A
dlaczego właśnie jego? Dlaczego Gonzalo?
Ups, chyba nerwy mnie poniosły,
ale to dlatego, bo czułam, że godzina pobudki zbliża się wielkimi krokami.
Dziewczyny posłały sobie porozumiewawcze spojrzenie, ale nie zareagowały na
moje słowa. I wówczas do kuchni wkroczył Gonzalo, w samych bokserkach.
- Dzień dobry – powiedział z
uśmiechem. Przysiadł się do stołu, uprzednio całując mnie w czubek głowy.
Czułam, że na policzkach pojawiły mi się czerwone rumieńce. Dziewczyny patrzyły
na mnie dziwnym wzrokiem, a uśmieszek nie schodził im z twarzy. – Co na
śniadanie?
- Częstuj się – powiedziała Irma,
podsuwając mu talerz z kanapkami pod nos.
- Dzięki.
Zapadła dziwna atmosfera. Widać
było, że dziewczyny miały ochotę rzucić jakimiś komentarzami, ale moje speszona
mina i spuszczona w dół głowa, hamowały je. Szeptały coś między sobą.
Doprowadzało mnie to wariacji, podczas gdy Gonzalo spokojnie zajadał się
kanapkami. Dla niego seks to nic wielkiego, przecież nie był laikiem, ale dla
mnie to całkiem coś innego. Nie chciałam, aby wszyscy dowiedzieli się o tym, że
straciłam dziewictwo. Pipita mógł się
chociaż ubrać.
- Było pyszne – powiedział
Gonzalo, klepiąc się po brzuchu. – Łazienka wolna?
- Tak.
- To idę się wykąpać. Czy mógłbym
poprosić o jakiś ręcznik?
- Są w szafce pod umywalką –
powiedziałam.
- Zaraz wracam.
Poszedł, a atmosfera w ogóle się
nie poprawiła. Czułam na sobie pytające spojrzenia dziewczyn, lecz ja uparcie
unikałam ich wzroku.
- Asia?
- No co?!
- Chcesz nam coś powiedzieć?
- Nie…
- Spałaś z Gonzalo?
Ja nie kłamię. Nie chcę tego robić. Brzydzę się kłamstwem.
- Nie… – odparłam bez przekonania.
- Jasne – zapiszczały i wybuchły
niepohamowanym śmiechem. – To super! Gratulujemy!
- Nic nie powiedziałam!
- Ale z twojej twarzy można
wyczytać wszystko! A poza tym Pipita
był w samych majtkach!
- To co? Przecież spał. Musiał się
rozebrać.
- Aśka, przyznaj się.
Zapadła cisza. Głucha,
przerażająca cisza. Cisza, która zdradzała wszystko.
Zrobiłam zrezygnowaną minę i
schowałam twarz w dłonie. Dziewczyny zapiszczały, a zaraz potem podleciały do
mnie, aby mocno mnie uściskać. Zrobiły z tego wielkie wydarzenie i miałam
wrażenie, że cieszą się bardziej ode mnie.
- To skoro wszystkie sekrety
wyszły na jaw – zaśmiała się Klaudia – to idę obudzić Karima.
Obudziłam się wcześnie rano,
dzięki dzwonkowi do drzwi. Wyszłam, aby zobaczyć, co się dzieje i ujrzałam Irmę
z wielkim bukietem czerwonych róż.
- Do ciebie – powiedziała,
wstawiając je do wazonu na stole. – I jest bilecik.
Bez namysłu chwyciłam za karteczkę
i zaczęłam czytać:
Chciałbym dzisiaj Cię zaprosić na wycieczkę,
gdzieś do lasu albo nad wijącą się rzeczkę.
Jagód bym Ci uzbierał cały dzbanek, żebyś
sobie jadła je calutki ranek.
Chciałbym Cię zaprosić na spacerek, mam dla
Ciebie torcik na deserek.
Poprowadzę Cię do parku na ławeczkę,
pośmiejemy się troszeczkę.
Chciałbym Cię zaprosić dziś do kina, nocny
seans o dwudziestej się zaczyna.
Potem miła odprowadzę Cię do
domu i buziaka skradnę po kryjomu.
Chciałbym zabrać Cię na łódeczkę i nacieszyć
się Tobą chociaż chwileczkę.
Albo spędzić z Tobą całe lato i otrzymać od
Ciebie plik buziaków za to.
Chciałbym zabrać Cię do Marzeń Krainy, tam
gdzie nie ma żadnej innej dziewczyny.
Tam gdzie radość bezwzględnie panuje i
niczego kobiecie nigdy nie brakuje.
Chciałbym Cię zaprosić do raju, do takiego
super fantastycznego kraju.
Chcę byś dobrze się czuła, bo ze mnie niezła gaduła.
G.
- Ooo… Napisał ci wiersz –
powiedziała Irma. – Taki dziwny, ale w końcu to piłkarz, a nie poeta.
Aczkolwiek zawsze był humanistą.
- Nie ważne jaki to wiersz. Liczy
się sam gest. Nigdy czegoś tak pięknego nie dostałam.
- Pewnie chciał cię przekonać do
pozostania.
- Tak, ale niestety nie mogę.
- Głupia jesteś, Aśka –
powiedziała, wychodząc.
Nikt nie akceptował mojej decyzji
o powrocie do Polski. Chciałam tam wrócić. Madryt był przygodą – najpiękniejszą
jaką miałam, ale wciąż przygodą. Tylko czy uczucie, które dzielę z Gonzalo
można nazwać przygodą? Przelotną znajomością? Nie bardzo. Ale są przecież
telefony, komputery. Obiecałam, że będę wpadać do kilka tygodni na weekend i na
wszystkie dłuższe wolne dni. Ciężko mu było się z tym pogodzić. Chyba nawet do
tej pory się z tym nie pogodził, bo wciąż próbuje mnie przekonać, ale nie uda
mu się to. Podjęłam decyzję.
Wieczorem ubrałam koszulką z
numerem „20” i nazwiskiem „Higuain”, którą niegdyś dostałam od Gonzalo. Razem z
Irmą i Klaudią, ubranymi w podobne koszulki, ale z innymi nazwiskami,
pojechałyśmy na Santiago Bernabeu na najważniejszy mecz tego sezonu. Kiedy
tylko weszłam na stadion poraził mnie ogrom tej budowli. Było to coś
fantastycznego. Osiemdziesiąt tysięcy ludzi odzianych w białe stroje, z
flagami, chorągiewkami… Coś niesamowitego!
Miałyśmy bardzo dobre miejsca, z
których widać było całe boisko. Po chwili na murawie pojawili się zawodnicy,
ale nie było wśród nich Gonzalo. Widziałam Crisa, Benzemę, Angela i innych, ale
mój Pipita został na ławce. Poczułam
wielki zawód. Spodziewałam się, że go zobaczę, a tymczasem nic nie wiadomo. W
końcu dla niego tutaj przyszłam, a nie dla jakiegoś spektaklu, meczu czy
zwycięstwa.
Minuty mijały, a bezbramkowy wynik
był bez zmian. Zawodnicy w białych koszulkach dwoili i troili się, aby coś
ustrzelić, ale wszystkie ich próby, a zwłaszcza próby Cristiano, kończyły się
na niczym, a w najlepszym wypadku na słupkach i poprzeczce.
Widziałam jak w Crisa wdaje się
frustracja. Zamiast skupić się na grze piłkarskiej, to udoskonalał swoje
talenty aktorskie i robił szopkę przed sędziami i kibicami. Żal było patrzeć,
bo przecież był dobrym piłkarzem, który potrafił rozstrzygnąć mecz. Byłam
przekonana, że to przez zawirowania życia prywatnego mu nie idzie. Nie tylko
jedną karę poniósł…
Do przerwy było bez zmian, po
przerwie również. Piłkarze z Londynu coraz bardziej naciskali na bramkę
Casillasa. Obrona nie radziła sobie z ich upilnowaniem, jednak dawali z siebie
wszystko i blokowali strzały. Wyprowadzali groźne akcje ofensywne, ale wszystko
psuł Cristiano.
Wreszcie trener Realu się
zdenerwował i w jego miejsce wprowadził Gonzalo. Ucieszyłam się niemiłosiernie,
aż podskoczyłam z miejsca. Wreszcie zobaczyłam Pipitę na boisku! Szybko zajął swoje miejsce i zaczął grę. Szło mu
całkiem nieźle. Odbierał wiele piłek, posyłał je do Karima, który znacznie
celniej strzelał na bramkę rywala.
Aż w końcu w 79. minucie Angel
wykonywał rzut rożny wprost na głowę Gonzalo. Wyskoczył najwyżej i uderzył
piłkę tak mocno i precyzyjnie, że bramkarz nie miał możliwości obronienia tego
strzału. Trybuny wyskoczyły w powietrze, a ja wraz z nimi. Byłam taka
szczęśliwa, że aż łzy napłynęły mi do oczu. Udzieliła mi się ta piłkarska
atmosfera od kiedy Gonzalo pojawił się na boisku.
Patrzyłam jak Argentyńczyk
podbiega do białej trybuny i zbiera gratulacje od kolegów. Zaraz potem podszedł
do kamery znajdującej się obok i podciągnął koszulkę do góry. Na białym
podkoszulku napisane miał „Asiu, proszę zostań”. Posłał do obiektywu buziaka i
wrócił na swoje miejsce na boisku. Wszystko doskonale widziałam, bo ekrany na
stadionie pokazały zbliżenie nawet kilka razy! Byłam wzruszona i
przeszczęśliwa, bo po raz kolejny podarował mi coś, czego nigdy nie dostałam od
żadnego mężczyzny.
Zebrałam gratulacje od Irmy oraz
Klaudii i skupiłyśmy się na meczu, który zakończył się dziesięć minut później
zwycięstwem Realu Madryt.
- To było piękne – powiedziałam do
Gonzalo na pomeczowej imprezie dla piłkarzy i ich rodzin. – Nie spodziewałam
się tego.
- Nikt się nie spodziewał. Chcę
byś została.
- Wiem, ale nie mogę – rzekłam,
odchodząc na kilka kroków. Nerwowo bawiłam się palcami, bo wiedziałam, że
sprawiam mu ból. Nie chciałam tego, ale musiałam wracać do Polski. –
Przepraszam. Ale muszę tam wrócić chociaż na rok. Tęsknię za ojczyzną, za
rodziną i przyjaciółmi.
- A co będzie ze mną? Też będę za
tobą tęsknić.
- Wiem, ale my sobie poradzimy –
powiedziałam, głaskając go po policzku. – Jesteśmy młodzi, kochamy się. A
zakochani zawsze znajdą do siebie drogę.
- Żeby to było takie proste. Będą
dzielić nas tysiące kilometrów.
- Ale tylko trzy godziny w
samolocie. To nie dużo. Wystarczy, że zadzwonisz, a ja przylecę.
- To nie to samo. Nie będę mógł
zasypiać przy twoim boku, nie będę mógł trzymać cię za rękę, patrzeć na twój
uśmiech. To takie proste rzeczy, ale ich będzie brakować mi najbardziej.
- Poradzimy sobie, Gonzalo. Jestem
o tym przekonana. Ja też będę za tobą tęsknić. Za Irmą i Klaudią też. Za
wszystkimi. Ale tam jest mój tata, proszę, zrozum to.
- Rozumiem. Moi rodzice też
mieszkają daleko i znam twój ból. Nie będę dłużej naciskać. Rób co musisz.
- Dziękuję – powiedziałam, mocno
wtulając się w jego ramiona.
__________
Ten wiersz... Znaleziony gdzieś w czeluściach Internetu. Wybaczcie mi tą tandetę :P Zresztą musiałam go nieco pozmieniać, dlatego stracił rym i w ogóle. Cóż...
Rozdział to ostatni, za 10 dni epilog i... Nie będę zdradzać zakończenia :)
Miłego czytania!
Jak romantycznie, jak pięknie. Jaki z Pipity romantyk, takiego czegoś, to ja się po nim nie spodziewałam. Najpierw wiersz, na meczu ta koszulka, coś pięknego. Miłość od niego bije na kilometr. Asia powinna zostać, ja wiem, że w Polsce ma tatę, ale tutaj znalazła prawdziwą miłość. Myślę, że jej tata by to zrozumiał, a nwet pochwalił. A takie wpadanie na ''Pięć Minut'' Nie miałoby sensu. Mimo że bardzo się kochają.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Asia jeszcze wszystko przemyśli.
:) ostanie rozdział :( why ? :( Niuśka
OdpowiedzUsuńTakiego obrotu akcji się nie spodziewałam. Czytałam twoje inne opowiadanie - "Madryckie Szaleństwo". kliknęłam w twórczość i znalazłam to! Świetne, świetne i jeszcze raz świetne! Czytając początek myślałam, że CR się zmieni, ale cóż trudno. Zrozumiał, ale za późno. A Gonzalo, wydaje mi się że od początku czuł coś do Aśki.
OdpowiedzUsuńCzekam na 17.10 i epilog:)
Mam jeszcze pytanie odnośnie zdjęcia startowego, nie wiem jak, ale zrobiłaś go ślicznie. W jakimś specjalnym progranie zostało zrobione?
Nie ja go robiłam. Nagłówek został zamówiony na szabloniarnii :)
UsuńNo nie...za tydzień epilog? :(
OdpowiedzUsuńWracając do rozdziału - jest świetny :)
Mam nadzieję,że Gonzalo przekona Asię do pozostania w Madrycie ;)
Pozdrawiam ;*
Rozdział mi się podobał.Ciekawa jestem zakończenia,pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Mam nadzieję że Asia jednak zostanie w Madrycie. Może wrócić do Polski na tydz, czy coś a później wróci do Gonzalo. Czekam na epilog, szkoda że to już koniec ale będę czekać.
OdpowiedzUsuńJejku. Jak zwykle coś mi nie pasuje, no ale prawda jest taka,że to co chce zrobić Asia jest strasznie, strasznie smutne. Przecież Gonzalo ją kocha! No i czemu ona nie może jak równie mocno zakochana, zostać z nim?
OdpowiedzUsuńAśka jest głupia. Ma wspaniałego faceta przy sobie, a wyjeżdża. Mam wrażenie, że ona po prost nie chce zostać. Odcienke ciekawy, naprawdę szkoda, że to już ostatni.
OdpowiedzUsuńpiękne. szkoda że to już prawie koniec..:-((((((
OdpowiedzUsuńOj tam, oj tam. A mi się wierszyk podobał. Taki milusi. :) Trzeba przyznać Gonzalo, że jest pomysłowy. W dodatku ten napis. Szkoda tylko, że nie zdołał jej przekonać, aby została. No, ale skoro tak bardzo tęskni za ojcem, to może lepiej, że wyjedzie. Mam tylko nadzieję, że dzielące ich kilometry nie zniszczą tego, co jest między nimi. Bo to tak się obiecuje, że będzie kontakt, a potem... BUM! I koniec. Oby w ich przypadku tak się nie stało.
OdpowiedzUsuńHaha, biedny Cris. Nie dość, że został publicznie ośmieszony, to jeszcze stracił przyjaciela, a w dodatku podczas meczu kiepsko mu szło. I bardzo dobrze. Sam się o to prosił. Cieszę się, że Irina wreszcie przejrzała na oczy i zakończyła ten chory związek.
Spełniłaś moje marzenie :) Życzyłam Aśce i Gonzalo wiele szczęścia w miłości i proszę! Początkowo się obawiałam, że naprawdę zechcesz połączyć ją z Cristiano, ale to dobrze, że zmieniłaś koncept. To dwa różne światy, żywioły, które nie uzupełniają się wzajemnie. Asia zasługuje na kogoś tak dobrego jak Pipita. Po prostu cudnie! *,* Twoje nowe opowiadanie zacznę czytać po ukończeniu tego ;3 ;*
OdpowiedzUsuńmuszę przyznać, że rozdział jest wspaniały i jestem totalnie załamana, że się kończy! nie mogę tego pojąć, że już za tydzień będę czytała epilog. Asia zasługiwała na takiego faceta, jak Gonzalo. na pewno piłkarz jest lepszy niż cały ten Cris. sytuacja dziewczyny jest tragiczna. musi wybrać życie w Polsce wraz z ojcem albo z miłością swojego życia i spotykać się z nim w określonym czasie. czekam z niecierpliwością na końcówkę.
OdpowiedzUsuńDlaczego Asia tak upiera się z tym powrotem do Polski? Przecież w Madrycie ma Gonzalo i przyjaciółki. Rozumiem,że tęskni za rodzinom, ale przecież może ją ściągnąć do Hiszpanii..
OdpowiedzUsuńJak to został tylko epilog? No nic czekam na niego z niecierpliwością, bo jestem ciekawa jak to zakończysz :)
Pozdrawiam.
Ech nie rozumiem Asi.. Przecież miłość w życiu człowieka jest czymś największym, najwspanialszym. Bez miłości ten świat w którym żyjemy jest szary i ponury, pozbawiony blasku.. szkoda,że Asia tak zdecydowała:( nie mogę uwierzyć, że to już koniec;( baaardzo baaaardzo szkoda:(
OdpowiedzUsuńZiaba
Trafiłam tu przypadkiem i muszę przyznać- żałuję, że pojawiłam się tu dopiero przed epilogiem. :) Bardzo ciekawa notka, zastanawiam się co zrobi Asia. :) A zagrywka Gonzalo przypomina mi Davida i jego '¡¡¡Imposible sin vosotras!!!' ale i tak jest mega słodka! :)
OdpowiedzUsuńCholera! Że to ostatni no ! Uwielbiam to opowiadanie. Szkoda żę to koniec :( Roździał mi się podoba, ale czuję się jakbyś coś miała mega, mega namieszać w epilog ;)
OdpowiedzUsuńAsia i Gonzalo ;) No proszę, proszę ^^ Jakie to słodkie było jak się tak zawstydziła rano, a on wyszedł sobie jak gdyby nigdy nic ^^ Cieszę się, że połączyło ich uczucie, a Asia ulokowała je u takiego wspaniałego faceta jakim niewątpliwie jest Argentyńczyk. Nigdy więcej łez przez Cristiano!
OdpowiedzUsuńJednak zdecydowała się wrócić do Polski...Kurczę. Wierzę jej, że bardzo tęskni za tatą i za rodziną. Jak wróci będzie tęsknić za Gonzalo, bo telefony i Internet to jednak nie to samo, ale wierzę, że im się uda ;)
Pozdrawiam ;*
Jaka szkoda, że to ostatni rozdział, bo chociaż to opowiadanie o Crostiano, to je lubiłam.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Asia jest szczęśliwa z Gonzalo, który w 100% na Nią zasługuje. Tworzą bardzo uroczą parę, ale ten wyjazd do Polski mnie martwi, bo związki na odległość nie są zbyt dobre.. Jednak czekam na rozwiązanie w epilogu :)
Szkoda, że Asia zdecydowała się jednak na ten wyjazd... Mam nadzieję, że jej związek z Gonzalo przetrwa i wróci do Madrytu :)
OdpowiedzUsuńEhh szkoda ze to juz prawie koniec... Licze jednak na jakis zwrot akcjii ;)
OdpowiedzUsuń